Jego krytycy zwracają uwagę, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w normalnym kraju w ogóle nie powinna istnieć, bo jej działalnością powinno zajmować się Ministerstwo Zdrowia; albo że WOŚP i młodzi wolontariusze bawią się, kiedy w tle jest choroba dzieci; albo że jest wręcz amoralny ze swoim sztandarowym hasłem kierowanym do młodych "Róbta co chceta". Lista zarzutów jest dłuższa, obejmuje poszarpanie pewnego sprzedawcy i czasem impulsywną krytykę przeciwników, którą Owsiak potrafi wygłosić bez zająknięcia.
Tylko że nawet gdyby przyjąć, że wszystko jest ważne, to na drugiej szali jest argument nie do przeważenia: Jurek Owsiak ratuje dzieciom życie. On osobiście ratuje, wszyscy Polacy, którzy wrzucają pieniądze do puszek wolontariuszy osobiście ratują, wszyscy wolontariusze, którzy na zimnie stoją z puszkami też osobiście ratują i oczywiście lekarze, którzy dzięki WOŚP mają odpowiedni sprzęt - oni też osobiście ratują. A dyrygentem tego ratowania jest Owsiak. Tego się nie da podważyć. Taki argument usłyszałem zresztą od jednego z pracowników "SE". Za Owsiakiem i całą tą krzykliwą otoczką specjalnie nie przepadał. Ale kiedy ze swoim ciężko chorym dzieckiem pojechał do szpitala, lekarze powiedzieli mu, że życie dziecka udało się uratować dzięki sprzętowi kupionemu za pieniądze z akcji Owsiaka. Trochę zrewidował swoje poglądy na Orkiestrę...
Owsiak bywa drażniący, nie każdemu musi się podobać, ale ratuje dzieci. Dlatego w niedzielę będę wrzucał pieniądze do puszek jego Orkiestry. Do wszystkich, które napotkam.