Oczywiście, mowa o naszej kochanej polskiej sitwie. Tej na odcisk nadepnął minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, ponieważ powiedział to, co każdy dorosły nieupośledzony Polak wie: prawnicza sitwa jest w naszym kraju faktem. Lokajskie umizgi do władzy prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku i wszystkie postępowania prokuratorsko-sądowe wobec oszusta Marcina P. z Amber Gold uświadomiły wszystkim, w jak kompromitującym stanie mamy niektórych sędziów i prokuratorów. Gowin chce sitwę przeczyścić i zaczął od nazwania problemu, czyli od stwierdzenia, że sitwa prawnicza jest i że jest sitwą właśnie, czyli wzajemnie wspierającą się grupą interesów.
Tak więc zagrożona sitwa zaczęła się drzeć. Zaczęła żądać dymisji, łapiąc się lichego pretekstu, że minister poprosił o akta spraw z gdańskiego skompromitowanego sądu i je dostał, i niby tym złamał prawo. Posłuchaj mnie więc, sitwo: i co złego się stało? Co złego stało się, że minister mógł zapoznać się z aktami? Bardzo boisz się, żeby kolejne twoje przekręty nie wyszły na jaw? Bardzo? Następnie sitwa zaatakowała Gowina za słowa, że ma w nosie literę prawa i że ważny jest jego duch. I znów zaczęła drzeć się, że minister natychmiast musi być zdymisjonowany.
A ja chciałem za te słowa w imieniu zwykłych ludzi podziękować. Dokładnie tak samo myślę - duch prawa jest ważniejszy, bo to on zapewnić ma sprawiedliwość, a prawnicze sztuczki - niekoniecznie. Wstyd powiedzieć, ale miałem prywatną satysfakcję, obserwując sitwę, która miesza się u nas ciągle z tak zwaną elitą, jak nieudolnie i nieskutecznie wrzeszczy w sprawie Gowina. Panie ministrze, proszę się trzymać i posprzątać!