Co wydarzyło się po publikacji? Ci, którzy arcybiskupa znają, wiedzą, że nie należy on do abstynentów nazbyt rygorystycznych. Naoczni świadkowie opowiadali mi, jak to arcybiskup właśnie, miał na pokładzie samolotu z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim raczyć się trunkami przed niesławną wizytą w Charkowie.
Głowa Kwaśniewskiego nie wytrzymała znoju, a po arcybiskupie nie było widać nic. Tego typu opowieści sprawiają, że czytając tekst we "Wprost", staje się on nie tak znowu całkiem nieprawdopodobny, choć rzeczywiście źródła są anonimowe.
Zasłużony kapłan po publikacji znalazł swoich obrońców, ale wczoraj postanowił także zabrać osobiście głos w tej sprawie. Powiedział między innymi właśnie te słowa: "Zostałem przesadnie pomówiony i to w sposób, który nie odpowiada relacjom wewnątrzkościelnym. Każdy ma swoje słabości...".
To prawie spowiedź z ostrożnym biciem się w piersi. Proszę zwrócić uwagę, że arcybiskup nie mówi, że tekst jest nieprawdziwy, mówi, że jest "przesadny", a więc ma swoje podstawy. Proszę zwrócić uwagę na "każdy ma swoje słabości" - ma więc je także arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, co sam pośrednio przyznaje.
I co teraz? Teraz święta Wielkiej Nocy. Pamiętając o tym, że my sami mamy swoje słabości, nie pomawiajmy bliźnich przesadnie. Mówmy prawdę. Umiejętnie. Ona ma moc. Wesołych Świąt.
Sławomir Jastrzębowski: Nie pomawiamy przesadnie!
2013-03-29
3:00
Przedświąteczne publiczne słowa arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia "zostałem pomówiony przesadnie" mogą stać się ważnym elementem naszych wielkanocnych wewnętrznych przygotowań. Dlaczego? Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź stał się bohaterem czy raczej antybohaterem publikacji "Wprost". Anonimowi księża mówili o jego rzekomych (nie przesądzam, prawdziwych czy nie) wybrykach, w tle których był alkohol oraz zdecydowany nadmiar fantazji po jego spożyciu. Opisane wybryki z pewnością nie przystoją duchownemu. Opisane wybryki nie powinny mieć miejsca.