We wtorek Polskę obiegły informacje przerażające i krzepiące. Otóż był planowany zamach. Ooooo! Zamach był planowany na Sejm. Ooooo! Zginąć mogli wszyscy, a kto wie, czy nie ktoś jeszcze. Ooooo! Na tym koniec informacji przerażających, pora na krzepiące. Dzielni agenci służb specjalnych wpadli na trop zamachu. Brawo! Wytropili niesamowicie skrytego zamachowca, gdy publicznie radził, że może wszystko wysadzić. Brawo! Dowiedzieli się, że mógł czterema tonami materiałów wybuchowych wysadzić cały budynek Sejmu. Brawo! Dowiedzieli się także, że współpracował z innymi zamachowcami, szczególnie z agentami służb, którzy udawali, że współpracują. Brawo! Trafił Brunon K. za kraty. Wszyscy odetchnęliśmy. By żyło się lepiej
Kiedy opadł kurz, który się nie wzbił, my, dziennikarze "Super Expressu", powiedzieliśmy magiczne słowo "sprawdzam". Wysłaliśmy pod Sejm naszego dziennikarza, który nigdy tam nie był, który nie zna polityków, który nie miał żadnej przepustki, który nikomu się nie legitymował. Miał za to wielki plecak na ramionach. W plecaku mógł być trotyl, bo dziennikarze "Super Expressu" już bardzo dawno temu udowodnili, że kupienie trotylu nie jest wielką trudnością. Nasz człowiek stał spokojnie, przez nikogo nieniepokojony, przez nikogo nielegitymowany, przez nikogo niesprawdzany, blisko głównych drzwi do Sejmu. W tym czasie do budynku wchodzili m.in. Jarosław Kaczyński, Waldemar Pawlak i cała rzesza mniej znanych posłów. Według naszego eksperta wybuch z plecaka mógłby wysadzić ścianę i pozbawić życia ludzi w promieniu co najmniej kilkunastu metrów. W świetle naszego eksperymentu brawa dla służb specjalnych można więc bić głośno, ale obiema lewymi rękami. Gdyby ktoś chciał przeprowadzić zamach na znanych polityków, to niestety mógłby to zrobić przy głównym wejściu do Sejmu. To tyle w temacie zabezpieczeń, które za darmo specjalnie dla naszych służb przetestował wczoraj "Super Express".
PS Wszystkim, którzy złożyli "Super Expressowi" życzenia z okazji okrągłych 21. urodzin, serdecznie dziękujemy!