Sławomir Jastrzębowski: Kościoły się nie zapełniały…

2013-02-13 1:00

Nieoczekiwana abdykacja papieża Benedykta XVI musiała pociągnąć za sobą ocenę aktu abdykacji, jak i kończącego się pontyfikatu. Decyzja papieża była tak zaskakująca, że w gronie samych książąt Kościoła pojawiły się niezbyt przychylne komentarze, jak choćby: "Nie schodzi się z krzyża", rozumiane jako swego rodzaju dezercja.

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy lepiej byłoby, gdy papież mimo coraz gorszej kondycji fizycznej i psychicznej pokazywał światu osobiste świadectwo zmagania się z chorobą i starością (jak robił to Jan Paweł II), czy też lepiej, jeśli papież, który czuje, że nie może już wypełniać swoich obowiązków, dbać o Kościół i wiernych, odchodzi, przekazując władzę zapewne młodszemu, sprawniejszemu następcy. Jeżeli w ogóle publicznie i na bardzo różnych - w tym niezwykle niskich - poziomach dyskutuje się na ten temat, oznacza to głębokie zmiany obyczajowe, które dokonują się na naszych oczach także w Polsce. Zdaje się nie obowiązywać już słynne "Roma locuta, causa finita" (Rzym przemówił, sprawa skończona). Abdykacja, która była jednoosobową decyzją samego następcy św. Piotra, ku zdziwieniu, a nawet zgorszeniu wielu wiernych podlegała publicznej ocenie, niemal jak telewizyjne widowisko. Krytyka papieża, choćby lekka, przez biskupów jest znakiem czasów, znakiem zmieniającej się obyczajowości i stosunku do Kościoła. Zapewne łatwiej będzie oceniać pontyfikat Benedykta XVI z perspektywy co najmniej kilku lat, ale oczywiste jest, że oceny muszą być wystawiane już teraz. Wiemy dziś na pewno, że papieżowi z Niemiec, podobnie jak jego wielkiemu poprzednikowi, nie udało się powstrzymać procesu przyspieszonej laicyzacji Europy, najdobitniej widocznego przez pryzmat masowo desakralizowanych zachodnich kościołów, zamienianych w sklepy, magazyny, restauracje, muzea… Kryzys Kościoła widać po liczbie powołań, po topniejącej liczbie kleryków, zakonników, sióstr zakonnych. Katolicyzm staje się coraz mniej atrakcyjny dla sytej, nastawionej na konsumpcję Europy, a więc tu w Europie obumiera. Te symptomy są już wyraźnie widoczne także w katolickiej Polsce. Papieżowi nie udało się także wyciąć raka pedofilii wśród hierarchów i szeregowych sług Kościoła. Ten olbrzymi problem systemowego tuszowania afer z wykorzystywaniem seksualnym dzieci rzutuje i długo jeszcze rzutować będzie na wizerunek Kościoła. Po raporcie z Irlandii, który mówił o dziesiątkach tysięcy dzieci wykorzystywanych przez duchownych, sprawy nie uda się zamknąć w formułce "marginalne nadużycia". Dla wielu ofiar księży w tym pontyfikacie zabrakło odwagi zmierzenia się ze złem w Kościele. Zanim papież Benedykt XVI zostanie przez historię oceniony sprawiedliwie i bez emocji roku 2013, do historii przechodzi jako konserwatysta niezdolny do reform olbrzymiego, wciąż bardzo silnego i potężnego Kościoła. Jaki będzie jego następca?