Słowa senatora są bezpośrednim uderzeniem we własną partię, która rządząc, powinna skutecznie uniemożliwiać funkcjonowanie takich mechanizmów. Te słowa to także bezpośrednie uderzenie w siebie samego, czyli senatora Motyczki w senatora Motyczkę, ponieważ on jako parlamentarzysta ma skuteczniejsze niż przemowy narzędzia, żeby eliminować takie patologie. Tymczasem to wystąpienie jest dla senatora wyrazem bezradności: "Nic nie mogłem zrobić, nie mogłem rozbić tej struktury, więc informuję o tym, żeby nie dało się już tego zamieść pod dywan". Na czym ma polegać nowa afera?
Senator w skrócie poinformował o tym, że w wyrafinowaną kradzież polskich pieniędzy na autostrady przez zagraniczną firmę zaangażowani są nasi eksperci, którzy wydają opinie. Według jego sugestii przekupni naukowcy wydają niekorzystne dla projektantów autostrady decyzje, które administracyjnie wydłużają czas budowy inwestycji. Za opóźnienia nie ze swojej winy firma pobiera od nas gigantyczne kary. Jeśli słowa senatora Motyczki są prawdziwe, to paru ekspertów należy szybko wsadzić do więzienia. Choć przeciwnicy senatora mogą mu wstępnie zarzucać lobbowanie na rzecz projektantów, czyli równie niedozwoloną działalność biznesową. Jaka jest prawda? To zależy od dowodów posiadanych przez senatora. Więc Panie Senatorze, proszę je pokazać.