Pierwsza: Marka Króla wyrzucono dyscyplinarnie z "Wprost" za napisanie felietonu "Nie polezie orzeł w GWna". Wyrzucanie felietonisty z pracy za to, że coś napisał, jest niedopuszczalne, bo można było artykułu nie drukować. Król wytoczył więc właścicielowi "Wprost" sprawę za dyscyplinarkę, a właściciel tygodnika poprosił REM o opinię na temat felietonu. Była niekorzystna dla Króla.
Ta opinia to jeden z najgłupszych i najhaniebniejszych dokumentów, jakie czytałem w ostatnich latach. Dwóch członków REM nie chciało się pod nią podpisać, czemu się nie dziwię. Chciała się pod nią podpisać za wszystkich sekretarz REM Helena Kowalik. W czasie procesu sądowego pytana o tę opinię była redaktor naczelna "Wprost" Katarzyna Kozłowska powiedziała (cytat z protokołu sądowego): "nie chcę niczego sugerować, ale w Radzie Etyki Mediów pracuje Helena Kowalik, która współpracuje z Platformą Mediową Point Group (właściciel "Wprost" - przypis S.J.). ( ) osoba, która formułowała opinię Rady jest na liście płac Point Group i moim zdaniem powinna się powstrzymać od głosu". Tak o tym piszę, bo arcyciekawe, a przeszło bez echa.
Jeżeli pani Helena bierze pieniądze od wydawcy "Wprost", to zgodnie z wszelkimi etycznymi kanonami nie może wypowiadać się na temat "Wprost", bo to cuchnie korupcją. Bardzo więc proszę, żeby REM zajął w tej sprawie stanowisko.
Druga sprawa: wczoraj REM wydała oświadczenie, że Tomasz Lis przeprowadzał swój wywiad w TVP 2 z Kaczyńskim zgodnie ze sztuką dziennikarską i etycznie. Lis jest naczelnym "Wprost". Ponieważ oświadczenie REM jest niepodpisane, mam pytanie, czy podpisała je może ta sama pani Helena Kowalik, która miała być na liście płac wydawcy "Wprost"? Pokornie proszę o odpowiedź.