Na jednym z filmów nakręconych w czasie Święta Niepodległości w Warszawie widać, jak ubrany po cywilnemu policjant dobiega do uciekającego mężczyzny, uderza go pięścią w twarz, a potem kopie niebroniącego się mężczyznę w głowę. Siły tych policyjnych kopniaków nie powstydziłby się zawodowy piłkarz. Każdy taki piorunujący cios w głowę mógł spowodować śmierć, wiem to z całą pewnością, bo opisywałem dziesiątki takich przypadków. Za chwilę do tajniaka dobiegają oznakowani policjanci i biją razem leżącego człowieka.
Nie wiem, czy katowany przez policję mężczyzna jest winny, czy nie. Wiem na pewno, że nie ma takiej winy, która pozwalałaby policjantowi wymierzać śmiertelne kopniaki w twarz bezbronnemu człowiekowi. Trzeba być wyjątkowym bydlakiem, żeby zachowywać się tak, jak zachował się ten policjant. Kto wie, co i komu ktoś taki jak on może zrobić jutro na ulicy, jeśli najdzie go chętka samemu wymierzać fałszywie rozumianą przez niego sprawiedliwość.
W interesie policji leży, żeby policjanta-bandytę wyrzucić ze swoich szeregów i postawić przed sądem. Ten policjant nie różni się niczym od niemieckich lumpów, którzy przyjechali do Polski robić burdy.