Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: archiwum se.pl

Sławomir Jastrzębowski: Boni i Paradowska ustalą normy dla księży?

2012-12-08 3:00

Kto wie, czy nie zaczyna nam się Białoruś. Otóż w studiu radiowym zebrali się rankiem minister cyfryzacji Michał Boni i redaktor Janina Paradowska, aby dyskutować o języku nienawiści. Pozwolę sobie przytoczyć obszerne fragmenty tej gadaniny, bo nieodżałowana byłaby szkoda, gdybyśmy nie zwrócili na ów omen uwagi.

Michał Boni: "To, co mnie martwi, to próba zredukowania tego problemu (tzw. mowy nienawiści - przyp. sj) wyłącznie do języka polityki. A moim zdaniem język polityki jest tak na dobrą sprawę wierzchołkiem góry lodowej tego wszystkiego, co dzieje się szeroko, w różnych grupach społecznych. Tego, co się dzieje na różnych forach i oczywiście żadnej cenzury i nikt tu niczego nie będzie blokował. Tylko po prostu trzeba troszkę inną normę wprowadzić tego, co się dzieje na różnych forach, ale też tego, co się dzieje podczas niedzielnych kazań w wielu kościołach, gdzie padają słowa deprecjonujące, i to w sposób poza normą, polski rząd. Takie sygnały przecież docierają". Na to przytomnie Janina Paradowska: "No bo taki jest polski Kościół".

A teraz spróbujmy zrozumieć, co naprawdę powiedział Michał Boni. Otóż Boni powiedział, że chce ustalić jakieś "inne" normy dotyczące tego, co księża mają w niedzielę mówić ludziom na kazaniach. Bo teraz ci księża ośmielają się deprecjonować polski rząd. A to bezczelni księża! Deprecjonować polski rząd? Jak oni śmią! O jakich normach może myśleć minister Boni? Że co? Że ksiądz przed wygłoszeniem kazania będzie musiał powiedzieć mu, czy przypadkiem nie krytykuje Platformy? A może rząd przywróci do życia, oprócz cenzury, facetów spisujących kazania w każdym kościele i donoszących komu trzeba? Wypowiedź ministra Boniego poza tym, że jest niemądra, jest po prostu niebezpiecznie białoruska i pora zacząć na takie bzdury reagować. Historia Polski zna wielu księży, którzy deprecjonowali rządzących, oddając czasem za to życie. I właśnie dlatego to ich zapamięta historia, a nie pana Boniego. Swoją drogą, jeśli o tym, co w kościele mogą mówić księża, a czego nie mogą, dyskutuje lewicująca pani redaktor, były członek PZPR, i trzykrotnie żonaty były tajny współpracownik komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, to jest nadzwyczaj żenujące kuriozum przywołujące na myśl przedwojenny plakat z napisem: "Wara!".