Otóż Andrzej M. reprezentował państwo jako dyrektor Centrum Projektów Informatycznych w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Centralne Biuro Antykorupcyjne twierdzi, że pan Andrzej tak reprezentował, że pozwolił firmie z Wrocławia wygrać gigantyczny przetarg. Za to "pozwolenie" właśnie miał wziąć 2 miliony. Złoty interes. I jemu się opłacało, i firmie, która dostała zlecenie, się opłacało, sęk w tym, że nam, czyli obywatelom, się nie opłacało. Bo łapówkarstwo jest jak rak niszczący przedsiębiorczość, konkurencję i w ogóle gospodarkę, który należy wypalać gorącym żelazem. Poza tym ludzie, którzy mają dbać o publiczny interes, mają wybierać najlepsze oferty, a nie oferty firm, które dadzą im najwyższe łapówki, bo gdyby było inaczej, to inaczej rozpisywałoby się przetarg.
Ciekawsze jednak, że cała sprawa się wydała. Że Centralne Biuro Antykorupcyjne wpadło na trop i doprowadziło do zatrzymań dwóch oficerów policji zamieszanych w korupcję. Naszych bohaterów czeka teraz długi pobyt w miejscach odosobnienia. Śledczy jednak mówią o tej sprawie, że grono bohaterów może się powiększać, i tych, którzy dawali łapówki byłemu dyrektorowi Centrum Projektów Informatycznych, może być znacznie więcej. Jeśli tak, mam dla łapówkarzy darmową poradę: łapówkarze, lećcie jak najszybciej na policję i wszystko jak na spowiedzi opowiedzcie. Polskie prawo mówi bowiem, że jeśli szczerze opowiecie komu, gdzie, ile i za co dawaliście łapówki, to unikniecie więzienia. No, łapówkarze, proszę kończyć czytać i lećcie na policję...