Szanowny Panie Mecenasie - zobaczymy! Praktyka, że Pan najpierw występuje w telewizji, informując o sprawie, o której ja jeszcze nic nie wiem, bo nie dostałem żadnego dokumentu, jest taką praktyką adwokacką, hm... nowoczesną. Ktoś nawet mógłby powiedzieć, że jest obliczona na wywarcie natychmiastowego wpływu na publikacje, które będą się ukazywały w "Super Expressie" w sprawie Amber Gold i OLT Express (dla której to firmy pracował Pana klient). Ja to wszystko rozumiem, ja nie takie rzeczy w wykonaniu polskich adwokatów widziałem.
Z kolei przyznam Panu, Panie Mecenasie, że inne Pana słowa wprowadziły mnie w głębokie zdumienie. Powiedział Pan dla Gazety.pl: "Chodzi przede wszystkich o próbę przedstawienia całej afery Amber Gold jako rzekomo afery Michała Tuska, gdy tymczasem jest to młody człowiek, który jest ofiarą Marcina P., a nie żadnym współwinowajcą". Aha! Więc to Michał Tusk jest ofiarą afery Amber Gold! (Muszę to sobie powtórzyć: Aha! Więc to Michał Tusk jest ofiarą Amber Gold!).
Bo ja do tej pory myślałem, że ofiarami afery Amber Gold są ludzie, którzy w tej oszukańczej i przez lata tolerowanej przez państwo piramidzie finansowej stracili oszczędności życia. Naprawdę myślałem, że ofiarą jest ktoś, kto stracił pieniądze. Tymczasem Michał Tusk, pracując dla OLT Express, pieniądze, i to niemałe, zarobił. I co? Chce Pan, żebym współczuł Tuskowi juniorowi? Serio? A jak nie, to co? Pójdzie Pan ze mną do sądu i sąd nakaże mi współczuć? Serio? Niech Pan w sprawę ofiar Amber Gold nie miesza młodego Tuska. Nikt tego nie kupi.