- Bym sobie nakupiła kiecek i we flakonach zaklętych pachnideł - być może mówiła przedstawicielka płci piękniejszej. - Bez potrzeby nie rozwieraj pereł zębów - być może hamował ją przedstawiciel płci z głową do interesów. - Nakupimy rezydencji i samochodów, a jak co zostanie, zainwestujemy w lewicową sztukę - być może kontynuował ten sam. - Zaczekajta, najpierw wygrajta - być może lekko pijany prawnik zatrącił folklorem. Czy tak było, czy nie, nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że ten adwokacik wykrakał! I z 15 baniek dla Cimoszewiczów nici! I z kiecek, i flakonów, i rezydencji, i lewicowej sztuki!
O rozpaczy najczarniejsza w rodzinie Cimoszewiczów!
Pani Małgorzata Cimoszewicz (córka Włodzimierza) uznała za stosowne udać się do amerykańskiego sądu w sprawie polskiego artykułu, w polskim tygodniku "Wprost" z roku 2005. Artykułem czuła się urażona amerykańsko, czyli wielce (pewnie stąd to USA).
Ówczesny właściciel "Wprost", Marek Król, przysięgał mi osobiście, że w Stanach też by się bronił, ale tamtejszy sąd nie chciał go w ogóle zawiadomić o toczącym się procesie.
Chciał za to wydać nieco kapturowy wyrok pod tytułem: Zapłaćcie Małgorzacie 5 mln dolarów, bo jej cierpienia były sporawe. Bogu dzięki żyjemy w Polsce i na razie amerykańskie sądy jeszcze tu nie rządzą!!!
W tej więc sprawie wypowiedział się nasz sąd. A on (streszczając) rodzinie Cimoszewiczów w sprawie 15 baniek powiedział, co następuje: Zapomnijcie! Wyrażając uznanie dla polskiego sądu, informuję, że "Super Express" nie będzie organizować żadnej zbiórki dla łaknącej milionów rodziny.