W Radiu Zet bardzo zdenerwowali go narzekacze Jacek Kurski, a nawet Ryszard Kalisz. Narzekali między innymi na drogi. I wtedy sprowokowany Adam Szejnfeld (trochę mniej sprowokowany niż niedawno poseł Stefan Niesiołowski) powiedział (ale sprawiedliwie trzeba odnotować, że nikomu nie przyłożył): "Bzdury, Rysiu (to do Ryszarda Kalisza - przyp. S. J.).
Mamy do czynienia z takim polskim podejściem, gdzie uprawia się propagandę klęski od rana do wieczora. Pan Kurski nie potrafi powiedzieć, że w Polsce wybudowano dziewięć tysięcy kilometrów dróg, ale potrafi powiedzieć, że nie wybudowano dwudziestu kilometrów.
Co my chcemy pokazać Europie: dwadzieścia kilometrów niedokończonej drogi czy dziewięć tysięcy dróg skończonych i już użytkowanych? Ludzie, o czym wy mówicie?".
Jakże dramatyczne to słowa! To teraz ja się zwierzę w imieniu kierowców: Szanowny Pośle Adamie Szejnfeldzie, cóż począć mam ze swym straszliwym pechem? Mówi Pan, że w Polsce nie wybudowano zaledwie 20 km dróg, a wybudowano podobno 9 tysięcy.
Tylko, że ja ciągle trafiam na te 20 kilometrów! Jadę sobie na przykład "gierkówką" do Katowic i przez ponad sto kilometrów ja mam ciągle te Pana 20 kilometrów niewybudowanej drogi! I gdzie nie jadę, to ja co chwila mam te Pana 20 km niewybudowane!
Ten mój pech to nie tylko mój, bo kierowcy w całej Polsce są przez te Pana 20 kilometrów ciągle prześladowani. Chyba że to nowy cud rządu Donalda Tuska: ekspresowe namnażanie niewybudowanych dróg? No, na tym się nie zarobi...