Jak napisał Maciej Pawlicki, producent filmu, w specjalnym oświadczeniu: - Ze względu na dobro filmu Antoniego Krauze pt. 'Smoleńsk' zmuszeni jesteśmy przesunąć datę jego premiery. Z uwagi na trudności przy realizacji filmu i stopień technologicznego skomplikowania, dodatkowy czas jest niezbędny, by przedstawić widzom w pełni ukończone dzieło.
Andrzej Saramonowicz gdyba jednak, że tak naprawdę powód przełożenia premiery jest zupełnie inny. Jak napisał: - Ponieważ większość z Państwa nie zajmuje się robieniem filmów, możecie mieć kłopot ze zrozumieniem sensu tego, co powiedział pan Pawlicki. Jeśli na kilka zaledwie dni przed premierą producent wycofuje film, powołując się na "trudności przy realizacji filmu i stopień technologicznego skomplikowania", w mojej ocenie (oczywiście mogę się mylić, to tylko próba odczytania tego osobliwego komunikatu) oznacza to mniej więcej tyle: "ktoś bardzo ważny, ktoś, od kogo wiele w Polsce zależy, a komu z powodów osobistych szalenie zależało na tym filmie, obejrzał go na pokazie przedpremierowym i tak nas zrąbał od stóp do głów, że nam ze strachu buty pospadały, a teraz w panice zastanawiamy się, co dokręcić i jak przemontować, rany boskie, na co nam to było, ten lęk, który nam teraz towarzyszy, nie jest wart kasy, którą zarobiliśmy na produkcji, ojojoj, ojojoj, ojojoj!"
Zobacz także: Filmu Smoleńsk NIE BĘDZIE w kinach 15 kwietnia!