Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, samorządowcy dostaną po kieszeni od 1 lipca. To wtedy mają wejść w życie nowe tabele wynagrodzeń, które obniżą wynagrodzenia prezydentów, wójtów czy burmistrzów o 20 proc. Tyle w teorii, bo polityczna praktyka może zagrać PiS-owi na nosie.
Wystarczy, że rada powiatu lub sejmik nie zbierze się do jesiennych wyborów i nie podejmie uchwały w sprawie obniżek pensji. Wtedy o obniżce teoretycznie może zdecydować wojewoda. Tyle, że zawsze można odwołać się do sądu od jego decyzji, a pieniądze wciąż będą płynąć do lokalnych włodarzy. Skąd taki bunt?
Samorządowcy twierdzą, że podczas forsowania zmian zabrakło konsultacji społecznych. Ich zdaniem, obniżki są niezgodne z konstytucją. Zresztą, nie zamierzają stać z założonymi rękami. - Byliśmy już m.in. u Andrzeja Dudy, zamówiliśmy też opinię prawną. Cały czas walczymy – w rozmowie z "Super Expressem" deklaruje Proniewicz.
Politycy PiS - zwłaszcza ci, którzy ubiegają się o stanowiska w wyborach samorządowych - też chyba nie są do końca przekonani, co do pomysłu centrali partii.
Nieodpowiedzialna postawa niektórych polityków sprawiła, że stajemy przed politycznym szantażem –
twierdzi Jacek Żalek (45 l.), kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Białegostoku.
Mówi o populizmie i potrzebie politycznej debaty nad wynagrodzeniami samorządowców. Czy nie jest już za późno na zmiany dotyczące obcinania pensji samorządowców, skoro rozporządzenie weszło już w życie? - dopytuje "Super Express". - Na konstruktywną rozmowę zawsze jest czas – odpowiada dyplomatycznie Żalek. A ile zarabiaja prezydenci największych miast, według ostatnich oświadczeń majątkowych, można zobaczyć obok.
- Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz (66 l.) zarabia 13 400 zł miesięcznie
- Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski (71 l.) zarabia 13 000 zł miesięcznie
- Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (53 l.) zarabia 14 800 zł miesięcznie