"Super Express": - Prezes PiS nie stawił się na zaprzysiężeniu nowego prezydenta RP. Dlaczego jest tak małostkowy?
Tomasz Sakiewicz: - Pan plecie od rzeczy! Jak można mówić o małostkowości w przypadku człowieka, który stracił brata i najbliższych przyjaciół, a drugi człowiek podważa sens uczczenia tych ofiar?!
- Ale "ten drugi człowiek" jest prezydentem. Kaczyński więc powinien był przyjść na zaprzysiężenie prezydenta Komorowskiego i życzyć mu wszystkiego najlepszego jako prezydentowi, a po uroczystości powiedzieć, co sądzi o Komorowskim jako o człowieku.
- Gdyby Komorowski nie wymierzył mu siarczystego policzka, próbując zabrać pamiątkę po bracie, to pewnie Kaczyński by przyszedł. Ale nie można kogoś obrażać, a potem dziwić się, że ten ktoś nie chce robić misia. Próba zabrania symbolu, który czci Lecha Kaczyńskiego, to jest chamstwo wobec jego brata.
- Aha, czyli Jerzego Szmajdzińskiego krzyż nie czci?
- Krzyż znalazł się pod Pałacem Prezydenckim nie przez przypadek. Pod siedzibą SLD nie ma krzyża.
- Dlatego, że prezydent jest reprezentantem 38 milionów Polaków i, w sensie symbolicznym, 96 ofiar katastrofy. To też jest jeden z powodów, dlaczego Kaczyński powinien był się stawić na zaprzysiężeniu swojego prezydenta.
- To jest raczej powód, dla którego Komorowski nie powinien był podejmować próby wyrzucenia krzyża.
- Dlaczego Jarosław Kaczyński tak się pieni dopiero teraz, a nie od samego początku - nie od pierwszej chwili po wypadku?
- Walka o fotel się zakończyła i teraz toczy się walka o prawdę.
- Jak to cynicznie brzmi! To jest kupczenie wartościami!
- O nie, Kaczyński dzisiaj właśnie jest wierny prawdzie. W pierwszych dniach po katastrofie ratował życie matki, a później... niestety popełnił zasadniczy błąd, ulegając tym ludziom ze swojego otoczenia, którzy nalegali na to, żeby być jak najdelikatniejszym wobec sojuszu Platformy i Rosjan, za sprawą którego dziś coraz trudniej jest dochodzić prawdy. Lepiej by było przegrać za Smoleńsk niż za Gierka. Kaczyński przecież reprezentuje tych ludzi, dla których pamięć o 10 kwietnia jest cenna. Dlatego, mimo własnego bólu, nie mógł się wycofać z polityki.
- Ponoć niektórzy z ludzi stojących pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu leczą się psychiatrycznie...
- Jeżeli ktoś tu jest psychicznie chory, to dziennikarze, którzy zamknęli oczy, zatkali uszy i nie chcą wiedzieć, co się naprawdę dzieje. Byłem pod krzyżem przez trzy noce. Co widziałem? Pijane bydło - nazywające się wyborcami Komorowskiego - napada na modlących się ludzi i niszczy symbole religijne.
Tomasz Sakiewicz
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej"