SAKIEWICZ: Bronię kibiców jak Żydów i kułaków

2011-09-27 23:30

"Super Express": - Wojna premiera z kibicami trwa. Kto ma rację? Tomasz Sakiewicz: - Kibice. Tak jak w czasach Stalina byłbym po stronie kułaków, a w hitlerowskich Niemczech po stronie Żydów. Dziś rząd ewidentnie zachowuje się jak ci, którzy rozkułaczali kułaków. Gdy krzywdzi się kogoś za samą przynależność do danej grupy, trzeba stać po jego stronie. Dziennikarz musi być reprezentantem opinii publicznej, a nie władzy.

- O co toczy się ta wojna?

- Premier chyba dał się podpuścić "Gazecie Wyborczej", która od lat prowadzi wojnę z kibicami. To środowiska bardzo sobie wrogie. Kibice często odwołują się do haseł patriotycznych i konserwatywnych, a te w "Wyborczej" nie są mile widziane. Tusk miał też pewnie nadzieję na pewien PR-owy zysk. Ponieważ kibice mieli już doprawioną gębę, to on walcząc z kimś niepopularnym, miał w planach zyskać poparcie.

- Plan się premierowi udał?

- Tylko na początku. Ale ostatnio sprawa zaczęła mu się wymykać spod kontroli. Okazało się, że środowiska kibicowskie mają dużo szersze poparcie, niż to się PR-owcom Tuska wydawało. To poważna siła społeczna. Premier sądził, że ma do czynienia z kilkuset tysiącami ludzi, a tak naprawdę nadział się na rzeszę kilku milionów. Co więcej, przedstawiciele innych dziedzin sportu zaczęli się solidaryzować z tym protestem. Bardzo dobra organizacja kibiców, umiejętność robienia demonstracji, zaczęły premierowi zabierać poparcie i paraliżować kampanię. Ci, co mieli być ofiarami jego kampanii PR-owej, nagle zaczęli mu ją demobilizować.

- Premier jednak nie chce walczyć z konserwatywnymi poglądami kibiców, tylko z ich chuliganerią.

- Zdumiewające, że z tą chuliganerią zaczął walczyć, gdy fala groźnych incydentów już opadła i to sami kibice zdusili większość z nich. Nie twierdzę, że są tam same anioły. Jest wielu ludzi groźnych i przestępców. Ale łatwo było ich zidentyfikować - to ci najgłośniejsi, o dość specyficznym wyglądzie. Jak dziś robią burdy, to poza stadionami. Zresztą tacy się znajdą w każdym środowisku. Liczba bandytów wśród kibiców jest taka sama, jak wśród członków rządu czy wśród dziennikarzy. Zawsze trafi się jakaś czarna owca.

- To dobrze, że obie strony spotkały się wczoraj przy "okrągłym stole"?

- Rozmawiać zawsze warto. O ile jednak jest coś takiego jak rząd państwa, to nie ma rządu kibiców. Jedni wymiękną, inni stwardnieją, ci się poddadzą rządowej propagandzie, a tamci nie. Nietrudno znaleźć kibica, który podpisze z premierem jakąś umowę. Tymczasem z najważniejszych reprezentantów tego środowiska jeden siedzi w więzieniu, a z drugim premier nie chce się spotkać. Zmienić coś może tylko realne działanie, a nie demonstracyjne rozmowy.

Tomasz Sakiewicz

Redaktor naczelny "Gazety Polskiej"