Sądy przywracają w Polsce cenzurę

2010-03-18 2:30

W debacie "SE" o wolności mediów dziś głos red. Ziomeckiego.

"Super Express": - Według badań opublikowanych w "Newsweeku", 65 proc. Polaków opowiada się za publikowaniem zdjęć osób publicznych zrobionych w miejscach publicznych.

Mariusz Ziomecki: - Okazuje się, że nie tylko czytelnicy "Super Expressu" wierzą w wolność słowa. A to dobro rzadkie i delikatne. Niestety, to, co rozumie większość obywateli, wydaje się kompletnie niezrozumiałe dla większości sędziów, włączając Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny. Z punktu widzenia wolności słowa wiele orzeczeń to skandal. Sądy wyręczają polityków, nakładając mediom kaganiec.

- Z czego wynika ta dysproporcja?

- Ukuto w Polsce doktrynę, że ochrona dóbr osobistych powinna mieć priorytet nad ochroną wolności słowa. Tymczasem dla poprawnego działania demokracji te priorytety powinny być ustawione odwrotnie. Niestety, od lat orzeczenia są dla mediów coraz mniej korzystne. Adwokaci, których często cytuje się jako ekspertów, nie są wcale bezstronni. Uważają sprawy o ochronę dóbr osobistych za najmniej skomplikowane, a zarazem najbardziej lukratywne.

- Media w Polsce są skazane na porażkę?

- Niewielu wystąpi w obronie "Super Expressu" i ważnej roli publicznej, którą spełnia. Choć odnoszę wrażenie, że kiedy porównamy polskie dziennikarstwo z zachodnim, to jego poziom w tabloidach jest dziś dużo wyższy, niż poziom tzw. poważnych mediów. Z tego biorą się zresztą ataki na was.

- Ma pan doświadczenie pracy i życia w Polsce i w USA. Jak porównać wolność mediów w obu tych krajach?

- Na Zachodzie obrona wolności słowa zaczyna się wtedy, gdy ktoś mówi rzeczy niezbyt miłe. W Polsce jest odwrotnie. Ci, którzy mówią rzeczy niepopularne, zasługują na ochronę w mniejszym stopniu. To sytuacja groźna. Coraz więcej jest ciał cenzurujących, coraz bardziej restrykcyjne wyroki. Nie ma nowoczesnego prawa prasowego, bo nikt nie ma odwagi go napisać. Pod płaszczykiem ochrony dóbr osobistych bądź uczuć religijnych, sekretów państwowych bądź śledczych Trybunał Konstytucyjny spycha nas do szamba o nazwie cenzura.

- Politycy czy celebryci podnoszą problem prywatności…

- Kiedy brakuje argumentów, celebryci krzyczą, że stają w obronie rodziny. To mafijne podejście do tematu i świadoma manipulacja, gdyż w Polsce rodzina jest wielką wartością. Na Zachodzie sądy wychodzą z założenia, że ludzie znani i bogaci mają dość środków, żeby chronić prywatność swoją i swoich dzieci. Jeżeli gwiazda ma się ochotę opalać na golasa, jak Justyna Steczkowska, robi to w zamkniętym miejscu. A nie jedzie na tanią wycieczkę na publiczną plażę, żeby później rozpaczać, że ktoś jej zrobił zdjęcie.

- W procesie Tomasza Lisa i jego żony z "Super Expressem" sąd uznał, że muszą wyrazić zgodę na publikację zdjęć, choć były robione w miejscach publicznych.

- I sąd powinien wstydzić się tego wyroku. Na konferencji naukowej prawników gdzieś w Europie taki sędzia nie przyznałby się, że to jego dzieło. Dziwię się, że tak się ośmieszają. Zawody profesjonalne powinna obowiązywać przyzwoitość. Jesteśmy w UE, a nie w związku państw z Mołdawią i Białorusią. Takie wyroki sprowadzają media do roli agencji reklamowej. Wielu sędziów nie chce zrozumieć, że celebryci chcieliby mediami sterować dla własnych korzyści. Dlaczego artystka, która pokazuje się nago w "Playboyu" uważa, że publikacja jej roznegliżowanych zdjęć w "Super Expressie" obraża w niej kobietę i matkę? Przecież to bzdura.

Mariusz Ziomecki

Redaktor serwisu internetowego NBP. Były naczelny "Super Expressu", "Przekroju" i "Super Stacji"