- Będziemy się naradzać w KPRM, będę rozmawiał także z Sekretarzem Generalnym Sojuszu Północnoatlantyckiego Jensem Stoltenbergiem - mówił szef MSZ Radosław Sikorski, pytany o incydent z rosyjską rakietą. Pytany o wezwanie ambasadora Rosji powiedział, że "będziemy żądać wyjaśnień, ale pewnie dostaniemy jakąś demagogię".
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało w niedzielę 24 marca rano na platformie X, że tego dnia o godz. 4.23 doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez jedną z rakiet manewrujących wystrzelonych w nocy przez lotnictwo dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej. Miało to związek z rosyjskim atakiem, przeprowadzonym w nocy na obwód lwowski na Ukrainie. - Obiekt wleciał w polską przestrzeń na wysokości miejscowości Oserdów (woj. lubelskie) i przebywał w niej przez 39 sekund - podano w komunikacie DO RSZ. Podkreślono, że w trakcie całego przelotu był obserwowany przez wojskowe systemy radiolokacyjne.
W reakcji na te informacje rzecznik MSZ Paweł Wroński zapowiedział, że Polska będzie domagała się od Federacji Rosyjskiej wyjaśnień, w związku z kolejnym naruszeniem przestrzeni powietrznej kraju. Do MSZ ma zostać wezwany ambasador Rosji w Polsce. Tak też się stało, ale Siergiej Andriejew nie przybył do siedziby MSZ, o czym Wroński powiadomił w czasie konferencji prasowej.