Według rzecznika zadania żołnierzy 16. Dywizji są konkretne. Mają polegać one głównie na patrolowaniu pasa przygranicznego polsko-białoruskiego. Patrole piesze są kierowane "na pierwsza linię" i - jak podkreśla mjr. Nabzdyjak - są "najbardziej istotne". To one odpowiadają za sprawdzenie, czy dochodzi do prób przekroczenia granicy. "W drugiej linii" są prowadzone patrole mobilne, w których wraz z żołnierzami uczestniczą funkcjonariusze Straży Granicznej. Te patrole mają za zadanie odnalezienie osób, którym udało się przedrzeć przez granicę polską. Takie osoby są zatrzymywane i odsyłane przez Straż Graniczną na stronę, z której nielegalnie przyszły.
Wyjaśnienia Mjr. Nabzyjaka są konkretne. "Żeby było jasne, są to samochody osobowo-terenowe. Nie używamy innego, cięższego sprzętu wojskowego, bo to nie jest ten rodzaj działań" - mówi w rozmowie z PAP.
Rzecznik także ustosunkował się do działań na granicy i liczby żołnierzy. "Nasza taktyka jest zmienna i wynika z sytuacji na granicy" - mówi. Podkreśla, że ważnym jej elementem jest rozpoznanie za pomocą bezpilotowców oraz kamer termowizyjnych. Jak przyznaje, takie rozpoznanie żołnierzom operacyjnym zapewniają formacje Wojsk Obrony Terytorialnej, ale takimi środkami dysponują też siły lotnicze Wojsk Lądowych.
Major zapewnia, że wojsko dopasowuje się do zwiększonych w ostatnim czasie szturmów na polską granicę. Wyjaśnia, że w jej uszczelnieniu istotna jest "duża mobilność odwodów" - szybkie przemieszczanie się zwiększonych sił na zagrożone odcinki granicy, gdzie mogą nastąpić próby jej sforsowania.
Poniżej galeria zdjęć dotycząca granicy polsko-białoruskiej: