"Super Express": - Jak ocenia pan działania rządu podjęte wobec powodzi?
Wacław Martyniuk: - Zjawiska pogodowe nie zależą od rządzących. Jako SLD doświadczyliśmy tego sami w 1997 roku. Dobrze wiem, co o nas wówczas mówiono, i mam to głęboko w pamięci. Zupełnie inną sprawą są jednak zaszłości, na które wszystkie rządy po kolei miały wpływ. Także obecny rząd Platformy i premiera Donalda Tuska. Chodzi mi o niedoinwestowanie, złe koncepcje, złą alokację środków. Powinniśmy sprawdzić, jak byliśmy przygotowani na sytuacje nadzwyczajne. Na szczegółową, merytoryczną ocenę przyjdzie jednak czas, kiedy sytuacja się uspokoi.
- Co może zmienić wprowadzenie w kilku regionach stanu klęski żywiołowej?
- Niczego nie zmieni. Owszem, gdyby pozwoliło skrócić jakieś procedury i pomóc ludziom, to miałoby to sens. Ale co ich krępuje w tej chwili? Gdyby miało zaś w praktyce ograniczyć się do przesunięcia wyborów prezydenckich o 90 dni, to byłoby kompletnie bez sensu.
- Z punktu widzenia zwykłego obywatela, z zagrożeniem powodziowym mamy do czynienia dość często. I co rok ta sama historia i ludzkie nieszczęścia
- Tak, ale w takiej skali jak powódź z 1997 roku bądź obecna mamy jednak do czynienia znacznie rzadziej. Żeby móc temu skutecznie przeciwdziałać, powinniśmy wznieść się ponad tradycyjne partyjne myślenie. Decyzje podejmowane w tej sprawie przez rząd będą przecież miały skutki na wiele lat do przodu. To, gdzie obecny rząd zdecyduje się na zbiorniki retencyjne, czy wybierze wały, czy też rozlewiska, to wszystko będzie spadkiem dla każdej przyszłej władzy.
- Od powodzi 1997 roku rządziło już kilka rządów, reprezentujących wszystkie strony sceny politycznej. Dlaczego mogło dojść do "złej alokacji środków" bądź zaniechań, o których pan mówi?
- Używając potężnego skrótu myślowego, we wszystkich rządach, tak lewicowych, jak i prawicowych, główną rolę odgrywa minister finansów. Z jego punktu widzenia najważniejszy jest bilans dochodów państwa i pod to tnie się wydatki. Nie było i nie ma kanonu kluczowych dla Polski spraw, na które patrzylibyśmy z perspektywy nie jednego czy dwóch budżetów, ale co najmniej kilku. Kiedy trwają prace nad budżetem, każde środowisko, z pełnym szacunkiem, ciągnie dla siebie. I na inne sprawy brakuje.
- Opozycja zwróciła się do premiera Tuska z żądaniem przedstawienia informacji o działaniach rządu w sprawie powodzi. Tylko co to da?
- Premier powinien przedstawić działania rządu. Pokazać, w jaki sposób zabezpiecza mieszkańców tych terenów, pomaga ofiarom powodzi tak doraźnie, jak i perspektywicznie. W 1997 roku zostaliśmy zaskoczeni powodzią, gdyż nie było jakiegokolwiek systemu powiadamiania o podobnym zagrożeniu. Dzięki środkom z Unii Europejskiej takie systemy już mamy. Warto dowiedzieć się, co rząd zrobił, mając takie informacje.
Wacław Martyniuk
Poseł SLD