Chodzi o kompromitujący wpis posła Domarackiego na Facebooku ze stycznia. Polityk z rozbrajającą szczerością wyznał: iż wolałby bzyknąć kozę, niż posłankę Pawłowicz. Po chwili dopisał jeszcze do tego posłankę Beatę Kempę. Wpis po jakimś czasie zniknął, ale polityk m.in. w rozmowie z nami podtrzymywał swoje słowa.
Zobacz: PiS-anki, czyli prezes Jarosław Kaczyński robi sobie jaja!
Po jego wybryku zareagowała Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania. Zwróciła się do szefa komisji etyki Franciszka Stefaniuka o ukaranie posła.”Wypowiedź Pana posła ma charakter seksistowski, jest obraźliwa i poniżająca, podważa podstawowe zasady kultury i dobre imię Sejmu, narusza godność zaatakowanej posłanki oraz przynosi wstyd Sejmowi” - czytamy w dokumencie adresowanym do Stefaniuka. Komisja etyki miała zająć się sprawą już na początku kwietnia, ale przesunięto dyskusję na następne posiedzenie, po świętach.
Co o wniosku pełnomocnik rządu myśli posłanka Pawłowicz? - Dziękuje bardzo pani Kozłowskiej-Rajewicz, co nie zmienia faktu, że krytycznie oceniam jej dokonania w rządzie. A pana Domarackiego nie chcę widzieć, znać. Ani odnosić się do jego słów. Na posiedzenie komisji nie przyjdę – mówi „Super Expressowi” posłanka. Z kolei poseł Domaracki początkowo mówi nam, że swoich słów nie pamięta. Ale z kolejną minutą rozmowy przypomina sobie o sprawie. - Ja już panią posłankę Pawłowicz przeprosiłem. U siebie na Facebooku. Mam nadzieję, że zamknie to całą sprawę m- mówi nam Domaracki. Na to, raczej nie ma co liczyć. Jak ustalił nieoficjalnie „Super Express”, komisja etyki ukarze go naganą.