Czarzasty nie będzie mówił, jak mamy głosować
„Super Express”: - Robert Biedroń martwi się o los partii Razem, alarmując w rozmowie z moją redakcyjną koleżanką Kamilą Biedrzycką, że grozi wam rozłam. Wasza senatorka Magdalena Biejat potwierdza, że jest w waszej formacji spór o dalszą współpracę z Nową Lewicą. Ona opowiada się za kontynuowaniem tej koalicji. Pan gdzie jest w tym sporze?
Adrian Zandberg: - Decyzje co do dalszego udziału we wspólnym klubie z Nową Lewicą będzie demokratycznie podejmować partia. To proces, który trwa i nie będę go uprzedzać. Faktem jest zasadniczy kryzys w klubie Lewicy. Zmieniły się warunki, na jakich funkcjonujemy.
- W jakim sensie?
- Dotąd każda z partii, tworząca klub, samodzielnie podejmowała decyzję, czy popiera ustawy, czy nie. Obecnie Włodzimierz Czarzasty i przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska publicznie zapowiedzieli, że oczekują od partii Razem podporządkowania się Nowej Lewicy w sprawie ustawy budżetowej. Zapowiedzieli też, że wyrzucą z klubu naszych posłów, jeśli ci zagłosują niezgodnie z oczekiwaniami Nowej Lewicy.
- I co pan na ten dyktat?
- Uważam, że partia Razem powinna głosować zgodnie ze swoim programem. Złożyliśmy w kampanii konkretne obietnice naszym wyborcom. Może to staroświeckie, ale uważam, że także w polityce trzeba dotrzymywać słowa. Więc, odpowiadając najuprzejmiej, jak się da - o tym, jak głosuje partia Razem, będzie decydować partia Razem, a nie Włodzimierz Czarzasty.
Wszyscy widzą, jaka jest polityka rządu zdominowanego przez PO i Trzecią Drogę
- Magdalena Biejat mówi, że mimo różnic warto kontynuować współpracę z Nową Lewicą, bo nie wchodziła do polityki, by działać w think-tanku, ale po to, by zmieniać Polskę. Być może ma rację i lepiej przełknąć tę gorzką pigułkę i mieć wpływ na bieg spraw?
- Sprawczość, tak jak ja ją rozumiem, bierze się z siły głosów na sali sejmowej. Niestety, parlament ułożył się tak, że większość rządowa nie zależy od głosów partii Razem. I to ma swoje konsekwencje. Zobaczyliśmy je podczas negocjacji umowy koalicyjnej. Kluczowe postulaty Razem, czyli porządne finansowanie zdrowia, mieszkalnictwa oraz nauki i rozwoju, trafiły do kosza. Po roku każdy chyba widzi, jaka jest polityka rządu, zdominowanego przez PO i Trzecią Drogę. Na taką rzeczywistość reagujemy.
Rząd powtarza grzechy PiS
- Wróćmy w tym miejscu do budżetu. Dlaczego nie chce pan go poprzeć?
- To ocena Rady Krajowej mojej partii. Projekt przygotowany przez Ministerstwo Finansów to budżet głodzenia budżetówki i usług publicznych. Kilka lat temu, kiedy władzę obejmował drugi rząd Morawieckiego, mówiłem w Sejmie o grzechach PiS: głodzeniu budżetówki, niedofinansowaniu usług publicznych; o tym, że to prowadzi do zapaści służby zdrowia. Ostrzegałem, że brak inwestycji w naukę i badania to droga do stagnacji. Wtedy ci, którzy dziś rządzą, bili mi brawo. Ja zdania nie zmieniłem. I nie mam rozdwojonego języka.
- To znaczy, że te same grzechy widzi pan obecnie?
- Tak. Kiedy widzę te same błędy, to nie będę milczeć. Nie zgadzam się na powrót do zaciskania pasa w budżetówce. Publiczna ochrona zdrowia zmierza w stronę poważnego kryzysu, bo rząd trzyma się pisowskiej zasady, że nakłady na nią liczy w stosunku do PKB sprzed dwóch lat. Efekt jest taki, że w przyszłym roku zabraknie 25-30 mld zł. Nie na to, żeby zdrowie naprawić, tylko na to, żeby utrzymać obecny, niezadowalający przecież, poziom leczenia. To się skończy źle. Nie będę udawać, że tego nie widzę.
Rządzący głodzą budżetówkę
- Może po prostu z pustego i Salomon nie naleje? Do dyspozycji są takie a nie inne środki i trzeba poruszać się w tych ramach?
- To nie jest prawda. Rząd może zwiększyć dochody – z podatku korporacyjnego, bankowego, od milionerów. Deweloperzy mają rekordowe marże, zyski sektora finansowego są gigantyczne. Mamy dobrą sytuację średnich i dużych firm. Uczciwy system polega na tym, że ci, którzy mają więcej, dokładają się do państwa, żeby ono sprawnie funkcjonowało. W Polsce tak nie jest i niestety rząd tego nie chce zmienić. Woli głodzić budżetówkę i ochronę zdrowia.
- Oczekuje pan od liberalnych formacji w tym rządzie, żeby porzuciło swoją ideową tożsamość i obietnice? Uważają, że trzeba dopieszczać przedsiębiorców. Obniżać im składkę zdrowotną. Dawać im działać, a nie przeszkadzać i, jak PiS, traktować jako frajerów do podatkowego złupienia. Bo wiele wyrzeczeń by pan od nich oczekiwał.
- To, co proponuje Petru, to kompletna nieodpowiedzialność. On chce wyjąć z systemu ochrony zdrowia kolejne kilka miliardów złotych i rozdać ludziom, którzy mają wysokie dochody. Ale, żeby była jasność, samo zablokowanie głupich pomysłów nie wystarczy. Jeśli nie zwiększymy nakładów, to posypią się szpitale, wydłużą kolejki i konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia będzie fikcją. To nie jest spór ideologiczny, to kwestia bezpieczeństwa chorych. Odwoływane operacje, ludzie wpadający w niepełnosprawność - chcemy tego?
Musimy ratować służbę zdrowia przed zapaścią
- Nie przesadza pan?
- Nie. To są poważne sprawy. To samo dotyczy zresztą budżetówki. Już dzisiaj w sektorze publicznym ludzie nie chcą pracować, bo państwo płaci marnie, jest kiepskim pracodawcą. Państwo nie będzie działać sprawnie bez dobrze opłaconych pracowników. Wydawało się w zeszłym roku, że coś zaczęło tu docierać, ale w nowym budżecie jest powrót do głodzenia budżetówki.
- Czego by pan oczekiwał w kwestii zarobków budżetówki?
- Strona społeczna miała racjonalną propozycję, waloryzację o 15 proc. Związki mają rację, o tyle powinny zostać podniesione płace. Tylko tak można zapewnić jakąkolwiek konkurencyjność płacową sektora publicznego. Niestety rząd odrzucił ich stanowisko.
- A więc za tym budżetem partia Razem nie będzie głosować?
- Rada Krajowa mojej partii wyraziła się jasno: sprzeciwia się budżetowi w obecnej formie. Zobowiązała nas to tego, żeby walczyć o zmiany w Sejmie. Mamy konkretne cele: ochronić publiczną ochronę zdrowia przed zapaścią, dać porządne podwyżki pracownikom budżetówki. Są konieczne dużo większe inwestycje w naukę, badania i edukację wyższą. Prawdziwe, a nie symboliczne pieniądze na rozwiązanie kryzysu mieszkaniowego. To są zmiany konieczne, żeby ten budżet postawić z głowy na nogi. W obecnej formie oceniamy ten budżet negatywnie. I niczyje groźby tego nie zmienią.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Listen on Spreaker.