"Super Express": - Co musi się wydarzyć, by rząd wprowadził stan klęski żywiołowej?
Jerzy Widzyk: - Stało się już wystarczająco dużo: przerwane wały, zalane wsie i miasteczka, tysiące ewakuowanych mieszkańców. Powódź dotknęła nie jednego powiatu czy województwa, ale większej części kraju. Jeśli nie teraz, to kiedy ogłaszać klęskę żywiołową? I po co było tyle krzyku, żeby koniecznie wprowadzić do naszego prawa taką możliwość, skoro się z niej nie korzysta? Przecież chodziło o to, by wyciągnąć nauczkę z powodzi z 1997 roku i stworzyć warunki do lepszej reakcji na następną klęskę.
- Czy walka z powodzią byłaby bardziej skuteczna?
- Tak. Przede wszystkim łatwiej przeprowadzić akcję ratunkową. Można zmusić mieszkańców do opuszczenia domów ze względu na zagrożenie życia i zdrowia. Nie wystarczy polegać na dobrej woli ludzi. Z ogłoszeniem klęski żywiołowej wiążą się też ułatwienia procedur przy odbudowie domów, pozyskiwaniu środków na usuwanie strat itp. Stan klęski pozwoliłby np. na skuteczniejsze akcje zasypywania wałów, takich jak ten przerwany w Płocku. Teraz akcję musiano odwołać ze względów proceduralnych.
- Dlaczego więc rząd zwleka?
- Bo nie chce zmieniać terminu wyborów prezydenckich.
- Czy państwo jest dziś lepiej przygotowane do walki z powodzią niż w 1997 roku?
- Zdecydowanie tak. Obecna powódź jest mniejsza niż wówczas. Od tamtej pory wykonano też gigantyczną pracę na wałach, które zostały zmodernizowane i podwyższone. Zbudowano m.in. kanał ulgi w Opolu oraz polder Buków, który ochronił Racibórz. Otrzymaliśmy kredyty zagraniczne na budowę systemu przeciwpowodziowego. Korzystamy z nowoczesnych urządzeń: do modelowania przepływu fali, pomiaru opadów i poziomu wód. Mamy mapy terenów zalewowych do planowania przestrzennego, zabudowy i reakcji. Mamy inne narzędzia, dzięki czemu inaczej reagujemy. Służby ratownicze są sprawniej koordynowane. W 1997 roku często nie mieliśmy informacji o tym, co się dzieje. Więcej było pozoracji, mniej skutecznej walki oraz zarządzania.
- Mimo to zawsze może być lepiej...
- Może i musi. Niech rządzący wyłożą wreszcie pieniądze na budowę takich zbiorników jak Racibórz Dolny - kluczowy dla ochrony zlewni Odry - oraz Świnna Poręba dla ochrony górnej Wisły. Rząd powinien przystąpić do realizacji "Programu dla Odry". To konieczne ze względu na powódź, ale także suszę. Dla zwiększenia retencji wody i lepszego wykorzystania rzek.
- Jakie powinny być priorytety rządu w tej chwili?
- Pomoc powodzianom. Odbudowanie domów i infrastruktury, zapewnienie ludziom wsparcia, żeby się nie załamali i nie tracili nadziei. Pomoc mniejszym przedsiębiorcom i rolnikom. Już teraz! Bo na południu kraju woda zaczęła opadać. W dalszej perspektywie należałoby na zimno przeanalizować obecne prawo. Co zmienić, by reagować z wyprzedzeniem? Myślę zwłaszcza o ubezpieczeniach powodziowych. W cywilizowanym świecie część pieniędzy wykłada państwo, a część obywatele. Gdy zagrożeni są wszyscy, można wymagać kompleksowej ochrony terenów zalewowych. Tak jest w Niemczech, w USA.
- Co może się w najbliższym czasie wydarzyć na północy kraju?
- Poprawa na południu to pogorszenie na północy. Oby tylko nie w wariancie z Płocka z przerwanym wałem. Ważne, by nie padało, co oznacza dodatkowy przypływ. Uwaga powinna być skierowana głównie na wały. Najważniejszy jest nie tyle wierzchołek fali powodziowej, ile jej długość. Nie wysokość wału, co jego wytrzymałość. Trzeba je monitorować, bo słabną z godziny na godzinę.
Jerzy Widzyk
Pełnomocnik rządu ds. usuwania skutków powodzi w latach 1997-1999