BARBARA KRYSZTOFCZYK

i

Autor: Arc. Barbary Krysztofczyk

Rząd ośmiesza się bez niczyjej pomocy. Ma jednak szansę na WIZERUNKOWY SUKCES

2020-11-25 19:43

Komunikacja rządu ze społeczeństwem w czasie epidemii jest chaotyczna. Kto doradza władzy w tzw. kwestiach pijarowskich? Które z tych przeciwepidemicznych działań mogą zaprocentować dla Zjednoczonej Prawicy w najbliższych wyborach? Rozmawiamy z BARBARĄ KRYSZTOFCZYK, strategiem komunikacji i trenerem medialnym Krystal Point, współpracującą w przeszłości m.in. z Donaldem Tuskiem, Bronisławem Komorowskim, czy ostatnio Szymonem Hołownią jako szefowa PR jego prezydenckiej kampanii.

„Super Express”: – „W działaniach rządu brakuje logiki i racjonalności” – to ocena senatora PiS Jana Marii Jackowskiego. Pani ją podziela?

Barbara Krysztofczyk: – Tak. Brakuje przede wszystkim w nich uporządkowania. Odbiorcy tych działań rozumieją, że gdy są do pokonania jakieś przeszkody, to każdy rząd, nie tylko polski, może się o nie potknąć. Jednocześnie oczekiwania wyborców są takie, że rząd z popełnionych błędów będzie wyciągał wnioski, że będzie się na nich uczył, a w jego działaniach będzie jakiś postęp i to co robi, będzie czynione w sposób uporządkowany. Rząd działa chaotycznie i ten chaos z listopada niczym nie różni się od tego sprzed, na przykład, pół roku. Może więc mieć wrażenie, że rządzący nie wyciągają wniosków ze swoich działań. Najlepszym przykładem na to jest decyzja, ogłoszona z dnia na dzień, o zamknięciu cmentarzy 1 i 2 listopada. Po niej do rządu poszła informacja zwrotna, od branży, która straciła finansowo, że takich decyzji nie podejmuje się w jednej chwili. Rząd niby zrozumiał. Wydawało się, że coś tam dotarło… a tu minęło kilkanaście dni i znów rząd zaskakuje decyzjami. Serial trwa. A właściwie telenowela brazylijska – pełna zaskakujących zwrotów akcji i piętrzonych na siłę trudności. Mamy więc kolejne nagłe obostrzenia dotyczące ferii zimowych. Nic dziwnego, że rośnie poczucie, że rządzący nie wyciągają wniosków z popełnionych błędów. A tego już wyborcy nie wybaczają.

– Zalecenie, przepis o tym, że przy wigilijnym stole może zasiąść 5 osób wpisuje się w tę serię? To nie jest decyzja naruszająca prywatność, nawet, gdy została wydana na podstawie ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych?

– Nie jestem medykiem. Wizerunkowo nie jest dobrze dla rządu, gdy wydaje jakieś postanowienia, które odbiorcy oceniają jako „mało poważne”.

– Niektórzy określają je bardziej dosadnie...

– Jeżeli chce się kogoś postraszyć wprowadzając nowe rozwiązania prawne, to muszą być one odbierane jako poważne i realne do wykonania. To raz. A dwa: w przypadku, gdyby ktoś nie chciał się do nich dostosować, to trzeba mieć pomysł na to, jak weryfikować takie sytuacje. Czy policja będzie chodziła od drzwi do drzwi i sprawdzała, kto i ile osób siedzi przy stole? No nie. Wszyscy stwierdzą, że taka decyzja jest co najmniej śmieszna, a wydający ją sami się ośmieszają. A jeśli jednak zdarzy się, że do kogoś zapuka policja i to się rozniesie w Internecie, to wówczas jest murowany kryzys wizerunkowy. Również na własne życzenie. Kolejny już. Z tej decyzji może powstać labirynt wpadek wizerunkowych.

Andrzej Duda oddał osocze dla chorych na koronawirusa

– Mądry Polak po szkodzie… A może chodzi o to, by zastraszyć społeczeństwo, po to, by przestrzegało rygorów sanitarnych w imię dobra publicznego? Dobre intencje bez pijarowskiego myślenia o własnym wizerunku.

– Jakie są faktyczne intencje rządu, to wie tylko o tym on sam. Dorabianie ideologii do złej gry w rodzaju, że cel uświęca środki, w moim przekonaniu nie jest trafne. Tym bardziej, że wiele z tych środków ośmiesza decydentów. Trudno mi uwierzyć, że rząd na własne życzenie wybiera taką drogę, która dewaluuje powagę tego, co wprowadza w ramach obostrzeń sanitarnych. Są inne narzędzia do tego, by ludzie pozostali w domach, nie tylko takie, które są uznawane za niepoważne.

– Premier chyba sam sobie nie wymyśla wszystkiego. Nie ma doradców od wizerunku, speców od PR?

– Doradcami od tych spraw najczęściej nie są pijarowcy. Specjaliści od PR, jako grupa zawodowa, są to osoby, którymi kieruje zasada: „rób dobrze i mów o tym”. Samo „mów o tym” nie jest pijarem, ale formą jakiejś propagandy. Zatem, gdyby przy rządzie byli prawdziwi pijarowcy, to rząd nie byłby tak postrzegany jak jest postrzegany.

– „Rób dobrze i mów dobrze”. To może coś Pani znajdzie w polityce wizerunkowej rządu, co pasowałby do tej zasady?

– Oczywiście rząd wiele rzeczy robi w sposób dobry, ale to nie jest jakiś wielki powód do oklasków. Rząd ma pracę do wykonania, za to mu społeczeństwo płaci, bo ono jest pracodawcą rządu. Czy pracodawca premiuje pracownika, ze to, że ten wykonuje poprawnie swoje obowiązki? No nie! Co innego, gdy robi coś ponad. Daje z siebie 200 procent zaangażowania. Ale to nie jest przypadek naszych polityków, niestety. Mam wrażenie, że rząd wypełnia obowiązki na poziomie absolutnego minimum i do tego ma liczne wpadki, a to za mało na aplauz.

– Mam wrażenie, że zasadniczy sprawdzian dla rządu z komunikacji z ludem, dopiero przed nim. Rządem, a nie narodem. Mowa o szczepieniu przeciwko SARS-CoV-2. Nieco ponad połowa Polaków chce się szczepić. To za mało dla uzyskania efektu. Jak władza, bez sięgania po przymus, może przekonać tych na NIE, żeby zaszczepili się?

– Rząd będzie miał problem. Może powinien sięgnąć po jakieś zachęty? Nawet natury finansowej, jakieś odpisy podatkowe, bonusy. Ten rząd znany jest z rozdawania pieniędzy i w tym przypadku wprowadzenie jakiejś zachęty finansowej do szczepienia nie byłoby dla niego ujmą, a wręcz kontynuacją wcześniejszej taktyki. Ludzie więcej z siebie dają, gdy są zachęcani a nie straszeni. To wynika z wielu badań socjologicznych, bo ludzie nie lubią się bać. Lubią za to mieć poczucie, że są sprytni – i mogą zyskać nie tylko zdrowie, ale również dodatkowe wartości. Należałoby też zrobić szeroką kampanię informacyjną, pokazać, jakie zdrowotne benefity płyną z przyjęcia szczepionki, a nie iść po tzw. linii najmniejszego oporu, że jak się nie zaszczepisz, to możesz umrzeć. Pozytywny i przemyślany typ komunikacji będzie bardziej efektywny od straszenia. Wówczas rząd może poradzić sobie z tym problemem.

– Doradzała Pani kilku znaczącym politykom, może nie z opcji dziś będącej u władzy, więc pytanie czysto polityczne: czy efekty rządowych działań w zwalczaniu epidemii mogą mieć znaczenie dla rządzących w wyborach za trzy lata lub ewentualnych przedterminowych?

– Dobrze, że padło to pytanie. Zasadniczy wpływ na polityczne rachunki będzie miało to, co jest dopiero przed rządem: jak się zachowa, gdy pojawi się szczepionka? Wyborcy mają krótką pamięć i większość z nich zapomni w jakimś sensie o zamkniętych cmentarzach, czy hotelach itp., bo to są sytuacji traumatyczne i większość woli je schować gdzieś głęboko do szuflady zapomnienia. Jeżeli więc rząd będzie umiał wymazać wszystkie dotychczasowe wpadki przez skuteczną komunikację ze społeczeństwem, gdy będzie mogło ono się szczepić, to może nawet na tej sytuacji wygrać. Bo wówczas ludzie będą mogli zaspokoić swoją potrzebę czegoś pozytywnego. Nie chcemy być smutni i zmęczeni i dlatego wypatrują, jak kania dżdżu, jakiegoś promyka nadziei. A tym będzie szczepionka. Jeśli rząd wykorzysta to oczekiwanie i na tym polu zbuduje komunikację ze społeczeństwem, objawi się w roli swego rodzaju bohatera narodowego, to może na tym sporo zyskać. A to dlatego, że ludzie lubią być ratowani. Zatem decydującym testem na umiejętności komunikacyjne rządu z wyborcami będzie czas, gdy szczepionki będą już dostępne w Polsce.

– Puentując i używając studenckiego języka: na razie rząd przechodzi przez zaliczenia, ale egzamin z przedmiotu dopiero przed nim…

– Żałuję, że sama tego nie wymyśliłam (śmiech), bo jest to świetna metafora. Za kilka miesięcy dowiemy się, czy rząd ten egzamin zda.