Ryszard Petru: Rząd musi mieć plan awaryjny

2011-10-31 3:00

O nowej szansie dla strefy euro i problemach Polski po szczycie UE opowiada ekonomista Ryszard Petru

"Super Express": - Ledwo przyjęto plan ratowania strefy euro, a już odezwały się krytyczne głosy. "The Economist" stwierdził wprost - ten plan niczego nie uratuje, bo mechanizmy i gwarancje w nim zawarte nie przekonają inwestorów.

Ryszard Petru: - Uważam, że przyjęty w zeszłym tygodniu plan jest przełomem, jeżeli chodzi o kierunek myślenia. Co nie zmienia faktu, że wciąż brakuje paru zasadniczych szczegółów. Ustalono, że fundusz zostaje wzmocniony, ale jeszcze go nie wzmocniono. Ustalono restrukturyzację długu Grecji, ale minie jeszcze kilka miesięcy, zanim to nastąpi. I wciąż wisi pytanie, jak redukcja ta będzie dokonana.

- Czyli póki co mówimy, co zrobimy, ale tego nie robimy.

- Bo jak na razie ustalono plan, a nie jego natychmiastową realizację. Jeżeli chodzi o same założenia, uważam, że przyjęte propozycje działań są kierunkowo właściwe. Wcześniej wszystkie propozycje wychodzenia z kryzysu proponowane przez europejskich polityków nie odpowiadały realiom, zaklinały rzeczywistość. Przecież jeszcze niedawno poważni politycy w Europie mówili, że Grecja nie może zbankrutować. A redukcja długu o 50 proc. to de facto jest jej bankructwo, Grecy nie oddadzą bowiem części długów. Natomiast właściwy problem rzeczywiście polega na tym, że wciąż jest daleko do implementacji ustalonego programu działań.

- A czy wciąż istnieje ryzyko rozpadu strefy euro?

- Ostatni szczyt zasadniczo zmniejsza to ryzyko. Po pierwsze, mamy mechanizm, który restrukturyzuje długi, co oznacza, że nie będziemy nikogo ratować w nieskończoność. Po drugie, europejscy politycy mają świadomość, że muszą mieć prawdziwe pieniądze postawione na ratowanie Włoch, a nie tylko i wyłącznie pieniądze ECB. A po trzecie, mamy deklaracje nowego prezesa EBC, że w sytuacjach krytycznych będzie skupował włoski i hiszpański dług, ale jako pożyczkodawca ostatniej szansy. Podsumowując, to nie jest tak, że czwartkowe decyzje rozwiążą problemy. Ale dają na to szanse, tym samym umożliwiając nam uniknięcie najgorszego - rozpadu strefy euro.

- Jak Polska odczuje przyjęcie tego planu?

- Najszybciej na Polskę przełoży się decyzja o dokapitalizowaniu banków. Oznacza to większe ograniczenia dla działalności sektora bankowego w Europie i Polsce. Oznacza bowiem ograniczenie akcji kredytowych na poziomie całych grup bankowych. Mówiąc wprost, banki nakażą swoim spółkom bankom - a większość polskiego sektora bankowego należy do zagranicznego kapitału - żeby mniej pożyczały. A to odczuje zarówno polska gospodarka, jak i normalny obywatel, dla którego kredyt stanie się mniej dostępny i droższy.

- I chyba nie jest to koniec problemów Polski - dwie agencje ratingowe zastanawiają się już, czy nie obniżyć naszego ratingu.

- Czy to zrobią, będzie zależeć od tempa wzrostu gospodarczego UE i Polski. Jeżeli UE zwolni do poziomu 0 proc., a tym samym Polska do 2 proc., i nie będzie właściwej reakcji rządzących na wzrastający deficyt budżetowy, to dług nam wzrośnie, a rating spadnie. Polski rząd musi po prostu przygotować sobie plan awaryjny. Opracować warianty B i C, by wiedzieć, jak zareagować, gdy gospodarka spowolni. Najważniejsze tym samym będzie znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak zrekompensować dziurę budżetową i jak uchronić nas przed wzrostem zadłużenia.

Ryszard Petru

Ekonomista. Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich