Ryzykowna gra Palikota

2009-10-29 3:00

Polska scena polityczna po wybuchu kilku ostatnich afer wcale nie przetasowała się znacząco i w najbliższym okresie raczej nie należy się tego spodziewać. Parę nazwisk zniknęło z polityki na zawsze (Chlebowski, Drzewiecki), parę nazwisk robi co innego, niż robiło (Schetyna, Nowak), ale to raczej kosmetyka niż rewolucja kadrowa.

Na uwagę zasługuje fakt, że sytuację kryzysu wewnątrzpartyjnego próbuje wygrać dla siebie Janusz Palikot. Postępuje w charakterystyczny, śmiały sposób. Albo zdobędzie pozycję co najmniej Grzegorza Schetyny sprzed kilku miesięcy, albo strąci się w polityczny niebyt.

Po ujawnieniu wczoraj przez "Super Express" spotkania Janusza Palikota z Andrzejem Olechowskim w Platformie zrobiło się nerwowo. Olechowski nie krył przecież wcześniej swojej wyraźnej niechęci do premiera Donalda Tuska i dobitnie krytykował jego działania czy raczej jego bezczynność w wielu sferach.

Kiedy po naszej publikacji Palikot przyznał, że namawiał Olechowskiego do powrotu do PO, w partii władzy zastanawiano się, czy ten kontrowersyjny krok konsultował z premierem. Jeśli nie konsultował, to zachował się tak, jakby zaprosił kogoś do domu, w którym nie jest gospodarzem. A to oznacza, że zaczął grać swoją polityczną grę, nie licząc się z wolą lidera. Cokolwiek ryzykowna gra. Jeśli jednak Palikot konsultował z Donaldem Tuskiem złożenie propozycji Olechowskiemu, to oznaczałoby poważną słabość PO, która panicznie szukałaby nowych kadr wśród starych, odrzuconych towarzyszy.

Ponieważ drugi scenariusz wydaje się nieprawdopodobny, teraz ruch należy do premiera. Albo zgodzi się, żeby Palikot grał mu na nosie, pozbawiając go autorytetu, albo zacznie wyraźnie odsuwać go od ważnych decyzji w Platformie, sygnalizując zbliżającą się polityczną agonię milionera z Biłgoraja.