Ryszard Grosset: Dlaczego premier odwołał ekspertów?

2010-05-28 4:00

Ryszard Grosset, były wiceszef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, mówi, że zignorowano informacje o powodzi

"Super Express": - W mediach pojawiają się informacje, że Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zignorowało ostrzeżenia meteorologów. Zapowiadało "podtopienia" zamiast prawdziwej skali zagrożeń. Dostrzeżono ją z dużym opóźnieniem.

Dr Ryszard Grosset: - 14 maja ogłoszono stan alarmu i podwyższonej gotowości w jednostkach krajowego systemu. I to była reakcja prawidłowa. Czytam, widzę i słyszę jednak, że w wielu miejscowościach w ogóle nikt nie otrzymał ostrzeżenia, żadnej informacji. I tu trzeba wyraźnie podkreślić, że coś w systemie zawiodło.

- Co mogło zawieść?

- System powiadamiania o zagrożeniach zaczyna się poza MSWiA. Rządowe Centrum, o którym mówimy, jest strukturą niezależną od ministerstwa, znajdującą się w Kancelarii Premiera. Później schodzi to na poziom kompetencji ministra Millera. Poziom wojewódzki, powiatowy i gminny to elementy administracji. I w odniesieniu do niektórych gmin czegoś zabrakło. Być może informacja spłynęła przez sieć informatyczną w godzinach nocnych, a nie wszystkie centra mają całodobowy dyżur? Może gdzieś zawiodła maszyna? A może gdzieś zawiódł człowiek? Nie można też wykluczyć, że ktoś źle wykonał swoje obowiązki i nie skojarzył faktów. Prognoza meteorologów to tylko część wiedzy o zagrożeniu. Są jeszcze informacje z Czech i Słowacji o ich powodzi. To powinien być sygnał do opróżniania naszych zbiorników retencyjnych.

- Tylko kto miał skojarzyć te fakty? Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zostało na początku roku poważnie osłabione niespodziewaną dymisją jego szefa, dr. Przemysława Guły. Wraz z nim odeszło aż 11 ekspertów, w tym pan…

- Odszedłem dlatego, że odwołano szefa Centrum, a ja byłem jego głównym doradcą. W cywilizowanej polityce powinno być tak, że jak odchodzi szef, to także jego najbliżsi współpracownicy.

- Ubytek aż tylu specjalistów z podobnej struktury musi jednak wpływać na jej sprawność. Nowy szef, kpt. Marcin Samsonowicz-Górski, chciał podobno oprzeć się właśnie na nich, gdyż nie czuł się zbyt pewnie w temacie…

- To jest właśnie kwestia kojarzenia faktów spływających z zupełnie niezależnych źródeł. Analitycy mają budować z nich obraz zagrożenia, które się do nas zbliżają. Podczas obecnej powodzi od poziomu Sandomierza poza drobnymi wyjątkami akcja przebiega absolutnie sprawnie. Reaguje armia, struktury ratownicze. Problemem było właśnie to, co działo się wcześniej, pierwsze działania, które miały wynikać z analiz.

- Wiele osób, także z otoczenia premiera, odradzało mu tę decyzję. Czy Polska nie byłaby lepiej przygotowana do powodzi, gdyby do tej dymisji i odejścia ekspertów nie doszło?

- Zapewne byłaby lepiej przygotowana. To oczywiście gdybanie, bo nie było dane tego sprawdzić. Ale Centrum za czasów dr. Guły zbierało bardzo dobre opinie za dokonania i zaawansowane plany. Także dotyczące ochrony przeciwpowodziowej. W przypadku ptasiej grypy dokonano rzeczy niemal niemożliwych. Zbudowano system informatyczny zbierający dane z większości szpitali i wszystkich oddziałów zakaźnych. Naukowcy z Wojskowej Akademii Technicznej pracowali za darmo. I nie dziwię się, że premierowi odradzano wręczanie tej dymisji.

- Jakie zatem były powody dymisji?

- Od kilku miesięcy zachodzimy w głowę i nie mamy pojęcia. Nie było żadnych racjonalnych powodów i przyczyn.

Dr Ryszard Grosset

Były komendant główny PSP i rektor Szkoły Głównej Służby Pożarniczej, obecnie dziekan WSZiP w Warszawie