„Super Express”: – W naszej wczorajszej gazecie Marek Migalski mocno skrytykował Jarosława Kaczyńskiego...
Ryszard Czarnecki: – Myślę, że wyborcy PiS, którzy wybrali Migalskiego, są tym bardzo rozczarowani. Te słowa nie mają jednak większego znaczenia. Pan europoseł rozstaje się z polityką.
– Doprawdy? Przecież jest bardzo aktywny.
– Po roku funkcjonowania w polityce wciąż nie rozumie, że to jest gra zespołowa. Tutaj nawet soliści muszą schować swoje ego i grać dla drużyny. Ale pan Marek, jak mówią nawet jego koledzy, zrozumiał, że prościej jest komentować politykę, niż ją uprawiać.
– Znalazł się odważny, który mówi, że król jest nagi, za co teraz atakuje go cały dwór. Słabością dyktatur jest ich sztuczna jednomyślność – mogą tkwić w błędzie i zakłamaniu, byle tylko wiernie.
– Gdy prezes Kaczyński jest przedmiotem brutalnego ataku ze strony mediów i ze strony partii rządzącej, to w chórze atakujących zaśpiewał nagle – ku zaskoczeniu tych, którzy go wybrali do Europarlamentu – Marek Migalski. Tak się nie robi. Zaszkodził PiS i zrobił prezent PO. Natomiast co do dyktatury, to niech pan porozmawia z politykami Platformy – na pewno mogą panu dostarczyć wielu kompetentnych informacji na ten temat. Tam jest rzeczywista dyktatura. Świadczy o tym samokrytyka złożona przez posła Andrzeja Halickiego. Jeszcze kilka dni temu mówił, że Donalda Tuska otaczają lizusy, a teraz mówi, że Donald Tusk to Mojżesz.
– Dlaczego prezes w tak nieelegancki sposób wypowiedział się ostatnio o Joannie Kluzik-Rostkowskiej?
– Nie przesadzajmy! Nie przypominam sobie, żeby „Super Express” płakał, gdy Donald Tusk arogancko, z buta, potraktował prof. Zytę Gilowską, wyrzucając ją z PO i wikłając w jakąś rzekomo nepotyczną aferę. Dla mediów nie było wtedy tematu, bo rzecz się działa w PO. Na tle Tuska Jarosław Kaczyński zachowuje się powściągliwie.
– To jest odpowiedź na zasadzie: a u was biją Murzynów. A ja pana proszę nie o ocenę zachowania Donalda Tuska, tylko Jarosława Kaczyńskiego.
– Jeżeli pan za rok, kiedy emocje opadną, zapyta Joannę Kluzik-Rostkowską czy Elżbietę Jakubiak o tę sprawę, to myślę, że odpowiedzą: nie ma tematu. PiS nie da się podzielić ani zniszczyć. Spokojnie. Joanna Kluzik-Rostkowska nie tylko nadal jest w PiS, ale jest też żelaznym kandydatem na ministra w rządzie PiS.
– Nie wydaje się panu, że jeżeli prezes dalej będzie brnął w krytykę, to rząd PiS już nigdy nie powstanie? Pamięta pan takie coś jak AWS?
– Dziennikarze od lat wieszczą upadek i podział PiS. Słyszę to przed każdymi wyborami i po każdych wyborach. To śmieszne. Życzę trochę więcej powagi i realizmu. Przecież to, co pan w tej chwili mówi, pana koledzy powtarzają od lat. Ten scenariusz się nie sprawdza.
– W wyborach na prezydenta Warszawy wystawiliście Czesława Bieleckiego, bo ktoś z PiS mógłby zagrozić pozycji Jarosława Kaczyńskiego?
– Jego pozycji w partii nie zagraża nikt i nic, o czym świadczą ostatnie wyniki wyborów na prezesa. Wystawienie kandydatury Bieleckiego to nasz świetny ruch. Powiedzmy to sobie wprost: w Warszawie bywaliśmy mocniejsi niż obecnie. Koniecznością jest wystawienie kogoś niekojarzącego się jednoznacznie z PiS, lecz będącego bliżej PiS niż PO. Żadna inna osoba rekomendowana przez nas nie uzyskałaby w Warszawie więcej głosów niż Czesław Bielecki. On ma szanse na wygraną.
– A Paweł Poncyljusz?
– Był jednym z poważnych kandydatów. Przed nim jeszcze kariera w parlamencie.
– Jak pan ocenia wynik kampanii prezydenckiej?
– Uważam, że była na czwórkę. A dobry wynik jest nie tylko zasługą pracy sztabu i wolontariuszy, ale przede wszystkim osobowości naszego kandydata.
– To wasze opinie się różnią. On nie jest zadowolony z kampanii i twierdzi, że jego osobowość była stępiona silnymi lekami.
– Niech mnie pan nie próbuje konfliktować z prezesem. To się nie uda.
– Niech mnie pan nie przecenia. Ja tylko zadaję pytania.
– Ja tej kampanii będę raczej bronił. Była dobra, ale mogła być lepsza.
– Czego zabrakło?
– Można było lepiej wykorzystać swoisty ruch społeczny, który się tworzył.
– Ruch od początku mocno atakował rząd i to, jak Rosjanie prowadzą śledztwo. Sztab wyborczy ogłosił pokój.
– Trzeba było grać na dwóch fortepianach. Może źle rozłożyliśmy akcenty.
– Już kilka razy w tym wywiadzie wyraził pan pretensje do mediów. Co pan nam zarzuca?
– Absolutna większość mediów sympatyzuje z PO.
– Dysponuje pan jakimiś badaniami na ten temat?
– To widać, słychać i czuć. Media stosują taryfę ulgową wobec PO.
– Czyli to jest pana prywatne odczucie.
– Pan wybaczy, ale jeszcze takie odczucia mogę mieć, tym bardziej że oparte na faktach.
– Czy pan wie, jakie lekarstwa bierze prezes?
– Przecież chodziło o sytuację bezpośrednio po katastrofie. Zajmowanie się takimi rzeczami jest nie do przyjęcia.
– Dlaczego? Mówimy o polityku, który chce znowu być premierem.
– Możemy rozmawiać o polityce, a pan tego unika i jeszcze wmawia mi, że media tak samo traktują PiS i PO. Proszę, niech dziennikarze nie kreują wirtualnej rzeczywistości.
Ryszard Czarnecki
Eurodeputowany PiS