"Super Express": - Podejrzewany o korupcję senator Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Kogut uniknie aresztowania. Wniosek prokuratury przepadł po głosowaniu w Senacie, a w obronie kolegi zagłosowali senatorowie Prawa i Sprawiedliwości. Stało się tak, pomimo że wcześniej prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiadał, że taryfy ulgowej ma nie być. A jednak była. Ktoś niebędący politykiem w takiej sytuacji przecież dawno by siedział w areszcie?
Ryszard Czarnecki: - Bez wątpienia w piątek w Senacie stało się bardzo źle. Stanowisko partii w tej kwestii jest jednoznaczne - Senat nie powinien stawać w obronie Stanisława Koguta. Prezes Jarosław Kaczyński jednoznacznie się o tym wypowiedział, ma wysłać list dyscyplinujący do polityków partii.
- Przepraszam, ale teraz jest już po feralnym głosowaniu. W dodatku prezes pisać może na Berdyczów, bo głosowanie było tajne, więc nie wiadomo nawet, którzy senatorowie na pewno głosowali w obronie Koguta?
- Stąd też zdecydowana reakcja marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który zapowiedział już zmianę w regulaminie Senatu i wprowadzenie jawności głosowań. Pamiętajmy, że głosowania tajne nie dotyczyły tylko sprawy Koguta, ale wszystkich głosowań personalnych od przywrócenia Senatu w 1989 roku. Od zarania III RP głosowania w sprawie czy to wyboru na stanowiska, czy odebrania immunitetu były tajne. I to się musi zmienić.
- Mleko się jednak rozlało. Zdaniem specjalistów od wizerunku elektorat Prawa i Sprawiedliwości może popierać działania radykalne, choć niepopularne w mediach, może zaakceptować zmiany w rządzie, ale nigdy nie zgodzi się na pobłażanie w wypadku korupcji. Nie obawia się pan spadku zaufania do partii rządzącej?
- Jak już powiedziałem, stało się źle, stąd adekwatna i zdecydowana reakcja zarówno prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jak i marszałka Stanisława Karczewskiego. Zachowajmy też jednak właściwe proporcje. Senator Kogut nie jest już członkiem PiS. Od razu zrzekł się immunitetu, dzięki senatorom uniknął jedynie aresztowania. Tymczasem prominentny polityk Platformy Obywatelskiej, były wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski przez wiele tygodni zwlekał ze zrzeczeniem się immunitetu, rzucał też oskarżenia wobec partii rządzącej.
- Zapowiedział też jednak, że immunitet dziś zwróci...
- No dobrze, ale dlaczego dopiero teraz? Poza tym - zwrócić ma immunitet, tymczasem nadal jest jednym z liderów Platformy Obywatelskiej. A partyjni koledzy go bronią, mówią o politycznej zemście itd. U nas tymczasem nikt nie ukrywa, że stało się źle. Prezes zamierza wysłać pismo dyscyplinujące do posłów. Nikt nie chowa głowy w piasek. Przyzna pan, że to zupełnie inne standardy!
- Jeśli jednak prezes i liderzy partyjni nie są w stanie zapanować nad własnymi senatorami, którzy głosują jak chcą, to może w ogóle zasadne jest pytanie o dalsze istnienie Senatu? Były środowiska domagające się jego likwidacji.
- Senat powinien zostać. Choćby z tego powodu, że istniał już w I Rzeczypospolitej, potem w okresie II RP. Został zlikwidowany w PRL i przywrócony w 1989 roku. Poza tym za pozostawieniem Senatu przemawiają nie tylko racje historyczne i symboliczne. Jako izba wyższa parlamentu Senat może kontrolować proces legislacyjny, wprowadzać poprawki, zmieniać ustawy, poprawiać jakość działań ustawodawczych.
- Jednak od kilku kadencji zdecydowaną większość w Senacie mają przedstawiciele partii rządzących - czy rządziło SLD, PO czy PiS. Trudno więc mówić o kontrolowaniu Sejmu, jeśli w izbie wyższej zasiadają senatorowie partii rządzącej. W Senacie np. II RP zasiadać mogli tylko ludzie z wyższym wykształceniem, a wybory do Senatu USA odbywają się w innym terminie niż do Izby Reprezentantów. W Polsce izba ta jest w zasadzie przedłużeniem Sejmu. To po co ma istnieć?
- To, jak ma Senat wyglądać, kto ma się w nim znajdować, czy wybory mają być w tym samym czasie co do Sejmu, czy nie, może być oczywiście tematem dyskusji. Na pewno jednak nie zgodzimy się na lansowany kiedyś przez PO, a dziś przez Kukiz'15 postulat całkowitej likwidacji Senatu. A błędy, takie jak tajność w głosowaniach, zostaną naprawione.