- Sprawa dwóch ochroniarzy oskarżonych o użycie siły wobec jednego z mężczyzn podczas spotkania z Jarosławem Kaczyńskim w 2022 roku powróciła.
- Mężczyźni mieli naruszyć nietykalność cielesną i przekroczyć uprawnienia, gdy działacz KOD próbował wejść na spotkanie.
- Oskarżeni nie przyznają się do winy, twierdząc, że spotkanie miało charakter zamknięty, a lista gości była zatwierdzona.
Ochraniali spotkanie z prezesem PiS, mają kłopoty
W 2022 roku prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, w ramach spotkań w Polakami wyruszył do Częstochowy. Na spotkanie z liderem PiS, które były reklamowane jako spotkanie otwarte dla wszystkich, chciał wejść 75-letni Ryszard Raczek, będący aktywnym działaczem Komitetu Obrony Demokracji.
Jak opisuje tamte wydarzenia "Gazeta Wyborcza", mężczyzna miał czekać w kolejce na wejść do sali, w której zaplanowane było spotkanie z prezesem Kaczyńskim, gdy, jak twierdzi Ryszard Raczek jedna z obecnych na miejscu działaczek : - "szepnęła coś do ucha" jednemu z ochroniarzy. Jak czytamy w "Gazecie Wyborczej": - Chwilę później podchodzi do niego barczysty mężczyzna, wykręca rękę i wypycha do wyjścia. Gdy 75-latek stawia opór, pojawia się drugi ochroniarz — ten sam, który chwilę wcześniej pozwolił mu wejść do środka.
Najpierw sprawę umorzono, teraz powraca
Na początku, gdy sprawa trafiła do prokuratury, ta ją umorzyła, ale mężczyzna z KOD złożył zażalenie, a postępowanie zostało wznowione. W 2025 roku do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko. Jeden z ochroniarzy, którzy pilnowali spotkania, Dariusz K. został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej i przekroczenie uprawnień wobec Raczka, za co grozi mu do 5 lat więzienia.
Drugą osobą, która usłyszała zarzuty jest Tadeusz M., usłyszał on zarzut zmuszenia Raczka do określonego zachowania, za co grozi do 3 lat więzienia. Mężczyzna wyjaśniał śledczym, że przyjechał do Częstochowy towarzysko, bo zna Dariusza K. "jeszcze z czasów pracy w policji, a nawet dłużej".
Chciał posłuchać Kaczyńskiego, teraz komentuje: "Zostałem wyrzucony jak śmieć"
Działacz KOD tłumaczył w "Gazecie Wyborczej", jak wyglądała sytuacja: - Zostałem wyrzucony jak śmieć, bez jednego słowa ostrzeżenia. Zaparłem się w drzwiach, bo miałem prawo tam być. Chciałem tylko wysłuchać polityka, który ma realny wpływ na moje życie.

Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza" w pierwszym dniu procesu ochroniarze, którzy w 2022 byli obecni na wspomnianym spotkaniu z liderem PiS, nie przyznali się do winy. Tłumaczyli, że spotkanie z prezesem PiS miało charakter zamknięty, a lista gości została wcześniej zatwierdzona przez lokalne i krajowe struktury partii. Wiadomo, że proces będzie miał kolejne odsłony, wezwani będą kolejni świadkowie.