Tadeusz Płużański: Rozprawa z Wujcem

2011-12-31 13:00

Wielu swoje marzenia o wolnej Polsce przypłaciło nie tylko internowaniem czy zwolnieniem z pracy, ale własnym życiem. Nie wolno nam zapominać o ich ofierze" - napisał Bronisław Komorowski w liście do internowanych w czasie wojny polsko-jaruzelskiej w Białołęce. Przypomniał, że zamknięto tu 700 opozycjonistów - w tym jego samego, a w kraju 10 tysięcy.

A w Białołęce wszystko było "naj". Jeszcze w latach 50. największe cele dla partyjnych miał opiniować sam Bierut. Jego następca - Jaruzelski - stworzył tu największy "internat" dla najgroźniejszych "przestępców": Gwiazdy, Kuronia, Michnika, Modzelewskiego, Olszewskiego, Rulewskiego.

Wielu po stanie wojennym i już w wolnej Polsce odegrało ważne role. Jarosław Guzy był szefem NZS, Jan Dworak kierował telewizją, Bronisław Geremek dyplomacją. Cela w celę siedzieli żołnierz wyklęty Antoni Heda "Szary", ekonomista Waldemar Kuczyński i szef Komitetu Katyńskiego, zmarły tragicznie w katastrofie smoleńskiej Stefan Melak. Ministrowie: rolnictwa Gabriel Janowski i obrony Janusz Onyszkiewicz, wieloletni prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Marek Nowicki. Jan Lityński i Henryk Wujec doradzają dziś prezydentowi. Różne życiorysy i charaktery. Większość to ludzie nieznani. Rozczarowani okrągłostołową grubą kreską nie chcieli kontraktowych stanowisk i apanaży.

Wtedy połączyła ich Solidarność, którą zamordowała wojskowa junta. Wyciągała brutalnie z domów, wywoziła w nieznanym kierunku. Robotników i intelektualistów, rolników i wydawców prasy, ludzi WZZ, KOR, ROPCiO, KPN. Nikt nie wiedział, jak to się skończy. Zielona wrona mówiła, że szczoteczka do zębów nie będzie potrzebna…

Teraz wspólnie - pierwszy raz po 30 latach - oglądali oddziały mieszkalne, cele, salę widzeń, spacerniak i otworzoną specjalnie na rocznicę 13 grudnia izbę pamięci z "nielegalną twórczością osadzonych". Na moment - jak przed laty - połączył ich ks. infułat Jan Sikorski, duszpasterz internowanych, który na murze aresztu poświęcił pamiątkową tablicę.

- Dziś jest tu dość ekskluzywnie. My siedzieliśmy w przepełnionych celach, pod ciężkim rygorem, to nie była zabawa - opowiadał Wojciech Borowik, dziś prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa. - Również po wyjściu były szykany, zakaz pracy. Wielu z nas nadal żyje w nędzy, ale kręgosłupów nam nie przetrącili - mówił mi Jacek Knap, w karnawale Solidarności członek Zarządu Regionu Mazowsze.

Ale wielu więźniów Białołęki broni generała. W praktyce realizują sojusz prześladowanych i prześladowców. Reglamentowana elita rozkraczona między PRL a III RP. W tym roku, wzmocniona ponownym wyborczym sukcesem, odgrodziła willę swojego bohatera na warszawskim Mokotowie dwoma szpalerami funkcjonariuszy z tarczami i pałami. Aby "chuligańska ekstrema" nie zakłóciła spokoju męża opatrznościowego i człowieka honoru. Czyżby za poglądy znów mieli wsadzać do więzienia? Swoją drogą ciekawe, ile musieliśmy zapłacić za taką ochronę spawacza-mordercy.

I ówczesny więzień, a dziś doradca Henryk Wujec ma problem. Raz napomyka nieśmiało, że winni stanu wojennego powinni ponieść karę. Ale zaraz podkreśla, że generał jest stary i schorowany, i "kiedy ma się z nim do czynienia, nie pała się żądzą zemsty". Podkreśla tak, mimo że były dyktator powiedział przed chwilą, że dziś zrobiłby to samo. - krwawo rozprawił się z "elementem", czyli również z Wujcem.

Przecież nie o zemstę tu chodzi, tylko elementarną sprawiedliwość. I o edukowanie młodzieży, co skutecznie robią np. władze aresztu na Białołęce, organizując dni otwarte. Aby opancerzone SKOT-y i koksowniki były tylko elementem happeningu. Czego na Nowy Rok Państwu i sobie życzę.