"Super Express": - Są pogłoski, że materiały ze strony inwentarza IPN dotyczyć mają ambasadora RP w Berlinie prof. Andrzeja Przyłębskiego.
Andrzej Rozpłochowski: - Ja bardzo nie lubię spekulować, zwłaszcza w tak poważnych sprawach wolę rozmawiać o faktach. Bardzo łatwo jest zrobić komuś krzywdę. Fakty są takie, że na razie mamy do czynienia ze spekulacjami medialnymi. Można jednak łatwo sprawdzić, zweryfikować, złożyć w Instytucie Pamięci Narodowej wniosek o sprawdzenie akt o podanej sygnaturze. Może to zrobić sam ambasador Przyłębski, może to zrobić dowolny historyk lub dziennikarz. W ciągu kilku dni powinno się uzyskać jednoznaczną odpowiedź z Instytutu Pamięci Narodowej. I trzeba to wyjaśnić natychmiast! Bo jeżeli się tego nie zrobi, to wtedy dopiero będzie to wyglądać dziwnie i podejrzanie.
- Nie wiem, czy weryfikacja będzie tak łatwa, bo jak mówią politycy PO, nie sprawdzą tego, ponieważ teczka została wypożyczona. Z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych stoi na stanowisku, że nie "zajmuje się sprawami lustracyjnymi".
- O nie! Jeżeli kierownictwo Ministerstwa Spraw Zagranicznych uważa, że nie jest w jego gestii zweryfikowanie w archiwach IPN, czy ich pracownicy nie byli czasem tajnymi współpracownikami, to ja przepraszam. Muszą być zainteresowani! I nie ma tu co spekulować na temat pana Przyłębskiego, bo może człowiek jest tymi pogłoskami krzywdzony. Chodzi o zasadę. Zwłaszcza że służba dyplomatyczna ma absolutnie kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. Zwłaszcza jeśli chodzi o placówki w takich stolicach, jak Waszyngton, Berlin, Moskwa!
- W mediach prawicowych pojawiła się krytyka "dobrej zmiany" za brak radykalnego oczyszczenia się, przewietrzenia polskiej dyplomacji, w której wciąż pracują ludzie po moskiewskiej MGIMO.
- Podzielam krytykę MSZ. Życzyłbym sobie, by "dobra zmiana" zrobiła opcję prezydenta USA Donalda Trumpa, który po objęciu urzędu wezwał do siebie wszystkich najważniejszych ambasadorów i usunął ich ze stanowisk. Tak, jestem przekonany, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest jednym z najsłabiej przewietrzonych z komunistycznych pozostałości sfer życia w Polsce. I ja oczywiście nie mówię o ambasadorze Przyłębskim, który został mianowany już za obecnego rządu, a owe pogłoski należy dopiero sprawdzić. Ale mówię o tym, co się dzieje w całej polskiej dyplomacji. Nie chodzi tylko o ambasady, ale też o konsulaty. W okresie PRL skompromitowani działacze komunistyczni byli wysyłani na placówki dyplomatyczne, niekoniecznie jako ambasadorzy, ale jako konsulowie, attaché itd. Tam nie było żadnej dekomunizacji, weryfikacji. Ci ludzie siedzą tam do dziś. Polską służbę dyplomatyczną należy przewietrzyć jak najszybciej, bo jest w niej wiele złego materiału, szkodzącego Polsce!
Zobacz także: Tomek Walczak: "Nowi Ruscy" opanowali PiS