"Super Express": - Zgadza się pan z posłem Macierewiczem, że raport Millera to zwykłe opracowanie?
Michał Karnowski: - Aż tak bym chyba tego nie ujął. Mimo wszystko widać w tym, co przygotował minister spory wysiłek, żeby całościowo przedstawić przyczyny katastrofy smoleńskiej.
- Czyli spełnił pana oczekiwania?
- Mimo tych wysiłków raport Millera jest dosyć rozczarowujący. Mija kilkanaście miesięcy od katastrofy, a my dalej nie mamy wskazania winnych. Komisja cały czas podkreślała, że nie chce nikogo obarczać winą. Ale jak nie ona, to kto?
- Prokuratura?
- Nie jestem przekonany. Boryka się ona bowiem z problemami niezależności, co przykład prokuratora Marka Pasionka zdaje się potwierdzać. Przypomnę, że Pasionek nadzorował śledztwo smoleńskie i został zawieszony przez Krzysztofa Parulskiego, szefa Prokuratury Wojskowej. Wracając do raportu Millera, mamy niewesołą sytuację, w której państwo umywa ręce i nie chce podejmować wysiłku wskazania odpowiedzialnych.
- Wskazanie przyczyn jest wyczerpujące?
- Widzę spore pęknięcie w tym, co mówi minister Miller. Z jednej strony bardzo mocno wskazuje na winę Rosjan, po czym stawia tezę, że winni są polscy piloci, bo byli za słabo wyszkoleni, żeby uniknąć konsekwencji błędów rosyjskich. Uważam, że to bezpieczna politycznie droga środka, w której wskazuje się, że zawinili i ci, i ci.
- A tak nie jest?
- Gdzieś na początku były błędy rosyjskie, które okazały się, co wynika moim zdaniem także z raportu Millera, kluczowe dla dalszego biegu wydarzeń.
- Nie zadowoliło pana, że nie było nacisków ze strony prezydenta?
- To jest na pewno punkt, który warto, abyśmy wszyscy podkreślali. Wszyscy ci, którzy bawili się w bardzo brutalne spekulacje, powinni przeprosić. Przypomnę choćby "Gazetę Wyborczą", która w zasadzie co tydzień znajdowała kolejne ostateczne dowody na to, że naciski miały miejsce. To wszystko zostało zdementowane, nawet w tym niezwykle ostrożnym raporcie Millera.
- Jak na tle raportu Millera wygląda "Biała księga" posła Macierewicza?
- Oba dokumenty nie stawiają kropki nad i. Oba mają punkty styczne i obalają raport MAK. Kiedy patrzę na główne tezy raportu Millera, widzę, że prezentuje wiedzę nabytą w pierwszych miesiącach i była możliwość, żeby szybciej odpowiedzieć na rosyjskie insynuacje.
- A raporty MAK i komisji Millera nie mają punktów stycznych?
- Nawet nie chcę zestawiać raportu Millera z dokumentem MAK, gdyż ten ostatni jest manipulacją w stylu KGB. Efekty prac polskiej komisji nawet przy niedociągnięciach mają intencje dojścia do prawdy, a nie zamulenia jej.
- Wygląda na to, że szef MON złożył dymisję w konsekwencji raportu Millera. Premier Tusk jednak zaprzecza.
- Dymisja ta wygląda na pochodną ustaleń komisji. Trudno jednak uznać to za wyciągnięcie konsekwencji. Jest to absolutne minimum, na które pod ogromną presją opinii publicznej zdecydował się Tusk. Jednak tłumaczenie, że szef MON nie chce przeszkadzać w naprawianiu armii, jest kuriozalne i nie jest wzięciem na siebie choćby części odpowiedzialności. W tym sensie podanie się do dymisji to gest bez żadnego znaczenia.
Michał Karnowski
Publicysta "Uważam Rze" i portalu wpolityce.pl