Bliżej i taniej
Kilkadziesiąt godzin po ogłoszeniu przez ministra sprawiedliwości, że syn Donalda Tuska przyjął od organizatorów „afery taśmowej” przeznaczoną dla ojca łapówkę, wiceminister sprawiedliwości ogłosił z kolei, że świadek, który zeznał to w śledztwie jest kompletnie niewiarygodny, co prokuratura wyjaśniła już dawno … W normalnym kraju taki numer oznacza natychmiastową dymisję, bo państwo, które on chwilowo reprezentuje nie może bezkarnie obrzucać lidera opozycji błotem. Odkurzanie „afery taśmowej”, która pogrążyła rząd PO-PSL, jest jednak okazją do dyskutowania o wpływach rosyjskich służb specjalnych na polską politykę. Sugeruje się, że to one spowodowały klęskę wyborczą PO-PSL i utorowały drogę do władzy Kaczyńskiemu. On i cały PiS idą w zaparte wskazując paluchem na przeciwników: to nie my, to oni! Znacząca część opinii publicznej zachowuje „symetryczną” wstrzemięźliwość rozdzielając zwątpienia po równo na każdą stronę. Dominuje powątpiewanie, że scenariusz obalenia rządu PO-PSL rzeczywiście pisany był cyrylicą. Przypominam więc aferę „Olina” z roku 1995. Głównymi aktorami byli oficerowie wywiadu rosyjskiego i marionetkowi agenci UOP. Ofiarą ich „gier operacyjnych” padł premier z SLD, Józef Oleksy, który zmuszony został do dymisji, a wraz z nim cały rząd. Wtedy mało kto wątpił w jego winę, większość komentatorów była przekonana, że Rosjanie mieszają w polskim kotle jak chcą. Dziś zaś, gdy rzeczywiście liczne fakty i tropy PiS-owsko rosyjskie są natarczywe i co najmniej dwuznaczne, albo się je bagatelizuje, albo przemilcza i ignoruje. Widocznie prawicowemu rządowi więcej wolno. Czasy zmieniły się do tego stopnia, że lewica wtedy osaczona niechęcią i piętnowana wydumanymi podejrzeniami, dziś z prawicą stara się ułożyć dobre stosunki. Oto w tych dniach liczna delegacja Nowej Lewicy pojawiła się w Brukseli, żeby na miejscu dowiedzieć się jak to jest z tymi ciągle niewypłacanymi nam pieniędzmi? Jakby nie wiedzieli, że PiS ignoruje orzeczenia europejskich trybunałów i nie rezygnuje ze swojej zamordystycznej „reformy sądownictwa”. Lewica wymyśliła sobie, żeby KE ominęła rząd i zaczęła wypłacać pieniądze samorządom. To znaczy ma zgodzić się na sytuację, że w praworządność nadal nie zostanie przywrócona, a pieniądze mimo to popłyną. O święta naiwności! KE nie ustąpi nawet na krok. Nie pozwala jej na to prawo, którego tu się przestrzega, nie pozwoli Parlament Europejski. Cała para pójdzie więc w gwizdek, gdyż delegacja pomyliła adresy. Źródło kłopotów z wypłatą należnych nam pieniędzy znajduje się w Warszawie, na ulicy Nowogrodzkiej, w centrali PiS! Nie trzeba tam lecieć samolotem, można dojechać tramwajem.