Jacek Rostowski przyznał, że nie ma pojęcia w czym Markowi Belce przeszkadzał. - Wiem tylko, że gdy odchodziłem z Rady Ministrów, to pan premier, żegnając się ze wszystkimi ministrami mówił ciepłe słowa o wszystkich i o mnie też, cytując prezesa Belkę. Tak więc tym bardziej nie wiem, skąd to się wzięło – mówił w radiu Rostowski i stwierdził, że nie ma żalu do obu panów za te rozmowę.
- Nie tacy ludzie mogą doprowadzić do mojego odejścia - stwierdził, gdy dziennikarz zapytał, czy na pewno to nie prezes Belka i minister Sienkiewicz doprowadzili do jego dymisji z funkcji ministra finansów.
Rostowski przyznał w radiu, że decyzję o odejściu z rządu podjął zanim doszło do rozmowy Belki i Sienkiewicza.
- To, co jest ważne i myślę kluczowe w tej sprawie, że jednak część tego hipotetycznego dealu była zupełnie absurdalna, bo ja właśnie w tym czasie chciałem odejść. A druga część tego hipotetycznego dealu była nie do przeprowadzenia, dlatego, ze ustawa która – i to bardzo dobrze – ma być pod obradami Rady ministrów, pozwala na zakup skarbowych papierów wartościowych przez Narodowy Bank Polski, ale tylko i wyłącznie w warunkach kryzysu finansowego. I taki jest zresztą wymóg traktatów unijnych, i jest to monitorowane przez Europejski Bank Centralny. Czyli nie było żadnej, ale – chcę to podkreślić – żadnej możliwości, aby użyć zapisów tego rodzaju dla wspierania ambicji politycznych, czy celów politycznych rządu, czy partii rządzącej.
- Ogólne wrażenie jest zupełnie abstrakcyjne. Trochę wygląda to tak, jakby podczas tej rozmowy, każdy z panów drugiemu sprzedawał Most Kierbiedzia - stwierdził Rostowski RMF FM.