Rosji nie zeuropeizujemy
Kilka dni temu, z okazji rocznicy zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow, rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało tłit, w którym wspomniało zawarcie „paktu o nieagresji” z Niemcami. Tłit był w zasadzie prawdziwy, bo faktycznie – pakt dotyczył nieagresji. Niestety, Rosjanie zapomnieli już dodać, że do dokumentu dołączony był tajny protokół, określający granice IV rozbioru Polski.
Być może aktualna propagandowa linia Moskwy jest taka, że tego protokołu w ogóle nie było. Że to myśmy go sobie wymyślili. Albo że Niemcy podpisali go z mieszkańcami Papui lub Marsjanami. Nie wiem, nie śledzę. Wczytywanie się w kolejne rosyjskie kłamstwa historyczne stało się już zwyczajnie nudne.
Niedawno Radosław Sikorski przedstawił na Twitterze zestaw rozsądnych moim zdaniem argumentów, wskazujących, dlaczego nie powinno się kasować wiz turystycznych dla Rosjan. Z większością tez Sikorskiego – niemiłosiernie atakowanego teraz za swoją opinię przez władzę – się zgadzam i w innym miejscu wyjaśniłem, dlaczego.
Z jednym jednak się nie zgadzam. Sikorski napisał, że naszym celem powinno być zeuropeizowanie Rosji i że temu będzie sprzyjać dostęp do wiz do UE. Otóż – nie. Rosji i Rosjan zeuropeizować się nie da. W mocy pozostaje licząca sobie już blisko 90 lat klasyfikacja cywilizacji Feliksa Konecznego, według której Zachód i Rosja należą do innych cywilizacji. Rosja to cywilizacja turańska. Całkowita amoralność, obojętność na religię, wojskowa karność – to cechy, które Koneczny przypisywał turańczykom. Jeżeli dzisiaj się zastanawiamy, dlaczego rosyjskie społeczeństwo w swojej masie wspiera Putina, to u Konecznego znajdziemy na to odpowiedź. Choć trzeba pamiętać, że hitlerowskie Niemcy należały jednak według niego do cywilizacji łacińskiej.
Rosję należy traktować pragmatycznie, rozumieć jej rolę w świecie, starać się przeniknąć sposób myślenia rosyjskich elit (bo swojego przeciwnika trzeba znać), ale nie wolno popadać w złudzenie, któremu uległ Sikorski – że Rosję i Rosjan da się niejako nawrócić na zachodniość. To iluzja równie groźna jak ta, którą żywili amerykańscy neokonserwatyści dwie dekady temu, rozpoczynając próby wprowadzenia zachodnich demokracji do Afganistanu, Iraku i na Bliski Wschód. Skończyło się dotkliwą porażką.
O jednym jednak muszę przypomnieć, skoro już przywołuję tu Konecznego: Rosjan i Kozaków umieszczał on w tej samej, turańskiej grupie cywilizacyjnej.