Paweł Graś o śledztwie w sprawie Smoleńska: Rosjanie usztywnili się po publikacji stenogramów

2010-08-12 14:45

Premier Tusk przyznał w końcu, że mamy "drobny kryzys" w sprawie współpracy z Rosją w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej i postanowił osobiście włączyć się do rozmów z Rosyjskimi śledczymi. Interwencję Donalda Tuska u premiera Rosji komentuje rzecznik prasowy rządu Paweł Graś

"Super Express": - Premier Tusk przyznał w końcu, że mamy "drobny kryzys" w sprawie współpracy z Rosją w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej.

Paweł Graś: - Nie ma jakiegoś poważnego sporu. Do premiera docierały jednak sygnały, że od pewnego czasu pojawiły się drobne problemy. Zgłaszał je choćby polski przedstawiciel przy rosyjskiej komisji MAK, Edmund Klich. Później w Rosji przebywał minister Jerzy Miller, a zwieńczeniem tych spotkań była rozmowa premiera Tuska z premierem Rosji. Władimir Putin obiecał dołożyć wszelkich starań, by współpraca przebiegała sprawnie i bez żadnych tarć.

- Wcześniej premier Putin też obiecywał i pojawiały się problemy. Może opozycja miała rację, krytykując przebieg śledztwa i współpracy z Rosjanami?

- PiS nie miał racji, gdyż naciskał na przejęcie śledztwa przez stronę polską. To było wprowadzaniem opinii publicznej w błąd, gdyż nie ma wystarczających regulacji prawnych pozwalających na ten krok. Polskie śledztwo jest prowadzone równolegle przez niezależną prokuraturę.

- Skoro potrzebna była interwencja na najwyższym szczeblu, to widocznie coś było jednak nie tak…

- Ważne jest to, by od tej pory współpraca przebiegała dobrze. Moim prywatnym zdaniem Rosjanie wykorzystali fakt szybkiej publikacji zapisów czarnych skrzynek do pewnego usztywnienia i lekkiego ochłodzenia w stosunkach ze stroną polską. Publikacje takich zapisów przed zakończeniem śledztw nie są normą. Teraz spodziewam się przekucia deklaracji dobrej woli na realia.

- Prokurator generalny Andrzej Seremet przyznał, że żaden z pięciu wniosków o pomoc prawną do strony rosyjskiej nie został w pełni zrealizowany. To musi brzmieć niepokojąco.

- Tak, ale z drugiej strony mamy sygnał od szefa Prokuratury Wojskowej Krzysztofa Parulskiego, że do końca sierpnia znaczna partia materiałów trafi z Rosji do Polski. Przecież Rosjanom nie zależy na tym, żeby coś ukrywać, ale jak najszybciej wyjaśnić. To kwestia ich wiarygodności w oczach międzynarodowej opinii publicznej.

- A propos międzynarodowej opinii - jak premier patrzy na propozycje zajęcia się tym śledztwem przez Parlament Europejski bądź Kongres USA?

- Z dużym spokojem. Apelowałbym jednak o zaufanie do instytucji polskiego państwa i prokuratury. Śledztwo prowadzone jest przecież przez niezależną instytucję, której szefa Andrzeja Seremeta wskazał jeszcze prezydent Lech Kaczyński. I nikt rozsądny nie zarzuci chyba, że niezależna prokuratura chciałaby tu coś ukryć bądź działać pod dyktando.

- Zespół kierowany przez posła Macierewicza też się premierowi nie spodobał. Dlaczego posłowie mieliby nie skorzystać z możliwości stworzenia go?

- Taki zespół jest wyłącznie demonstracją polityczną. Jedynym efektem może być lansowanie się na konferencjach prasowych przez polityków PiS. Nawet komisje śledcze, mające większe możliwości, osiągają dość mizerne wyniki. Do wyjaśniania katastrof lotniczych potrzeba ekspertów z solidną wiedzą, a nie sejmowych kółek zainteresowań.

Paweł Graś

Rzecznik rządu, polityk Platformy Obywatelskiej