"Piekielne prosektorium" - tak nazwali moskiewską kostnicę autorzy artykułu. Po przeczytaniu go śmiało można oskarżyć Rosjan, że odnosili się bez krzty szacunku do ciał polskich generałów, polityków, krewnych osób, które poległy w Katyniu. Dziennikarze "wSieci" napisali, że Rosjanie obchodzili się ze szczątkami polskiej elity jak z odpadkami. Opowieści osób, które były na miejscu, są szokujące. - Wchodzi Rosjanin i ciężki czarny worek rzuca pod ścianę. Niedbale, więc ten się osuwa. Kopie go raz i drugi, przeklinając przy tym pod nosem. Ktoś mu pokazuje karteczkę z nazwiskiem. "Czy wiesz, kogo kopiesz? To polski dowódca wojskowy!". Macha tylko ręką i odchodzi po kolejny worek z kolejnymi szczątkami." - opisują dziennikarze.
Szczątki były pakowane w czarne worki na odpady. "Ładowali, co i jak popadnie. Chodziło o to, by każda trumna ważyła mniej więcej tyle samo: 80-90 kg. I następna, i następna." - ujawniają. - To obraz makabryczny i absolutnie niedopuszczalny w cywilizowanym świecie oraz w naszej kulturze, zgodnie z której kanonami ciało osoby zmarłej traktuje się zawsze z szacunkiem - skomentowała w rozmowie z tygodnikiem Marta Kaczyńska (36 l.). O tym, co się działo w prosektorium, pisał wczoraj także tygodnik "Newsweek", który przytoczył relację Ewy Kopacz (61 l.). - (...) Widzę morze ciał - nie 96, tylko 300, 400 rozkawałkowanych szczątków. Korpus oddzielnie, głowa oddzielnie, ręce i nogi oddzielnie. Wszystko na rozkładanych stołach - wspomina b. premier. - Niekiedy nie było zawartości jamy brzusznej, nóg, rąk, połowy twarzy, zamiast głowy wisiał kawałek skóry z charakterystycznym fragmentem włosów, po którym można było rozpoznać osobę - opisuje brutalnie.
Zobacz także: Z pałacu prezydenta Dudy do PZU? Małgorzata Sadurska może zarabiać do 100 tys. zł miesięcznie