Pora na realny scenariusz dla Polski
Rosjanie chcą na gwałt uciekać przed ogłoszoną przez Władimira Putina mobilizacją. Jest ona wprawdzie przedstawiana jako „częściowa”, ale to raczej tylko słowny trik, który ma osłabić wymowę prezydenckiego dekretu. Eksperci wskazują, że jest on tak skonstruowany, że umożliwia niemal dowolne poszerzanie zakresu powoływanych do wojska, w zależności od bieżących potrzeb rosyjskiego ministerstwa obrony.
W Polsce na dekret zareagowano zgodnie z przewidywaniami: każda właściwie decyzja Kremla jest u nas przedstawiana wyłącznie jako oznaka rosyjskiej słabości i świadectwo tego, że Rosja za moment się zawali. Dlatego na pokrzykiwania wzmożonej publiki i polityków, powielających jedynie słuszną linię, nie warto zwracać uwagi.
Fakty są inne i raczej nie nastrajają optymistycznie: Rosja ma wciąż ogromne rezerwy, w tym ludzkie, a podjęta przez Putina decyzja świadczy o tym, że jest zdeterminowany, aby osiągnąć cele, które wykluczają kompromis. W dodatku – zapewne po dokładnym przekalkulowaniu sprawy – uznał, że może sobie pozwolić na wprowadzenie swojego kraju w faktyczny stan wojny. Nie ma już zatem mowy o „operacji specjalnej”. To nowy poziom konfliktu.
Polska w tym wszystkim zachowuje się tak, jakbyśmy byli niezniszczalni i leżeli dwa tysiące kilometrów dalej. Tak jednak nie jest. I nic się nie zmieni od powtarzania, że Rosja się sypie, Rosjanie nie chcą walczyć, a ewentualne użycie przez Kreml broni jądrowej – zapewne nie przeciwko NATO, ale przeciwko Ukrainie – oznacza dla niej „jeszcze większą izolację”. To wszystko są jedynie werbalne zaklęcia.
Od polskich polityków, w tym od prezydenta Andrzeja Dudy, chciałbym w tej sytuacji usłyszeć, jaki mamy plan na ciąg dalszy. Nie jako Zachód, nie jako „sługi narodu ukraińskiego”, nie jako najwierniejsi sojusznicy USA – ale jako Polska. Nie interesuje mnie – co prezydent powtarza jak automat – że jesteśmy jednym z najbardziej pomagających Ukrainie krajów. Od tego z pewnością polska gospodarka nie stanie ponownie na nogi, a złotówka się nie umocni. Interesuje mnie, jak w praktyce wygląda dzisiaj kwestia polskiego bezpieczeństwa, w tym energetycznego i finansowego, jaka jest zdolność mojego państwa do wytrzymywania kolejnych gospodarczych trudności, a przede wszystkim – jakim realnym scenariuszem zakończenia konfliktu jesteśmy zainteresowani. Podkreślam: realnym, a nie kolejnym idealistycznym złudzeniem o „rzuceniu Rosji na kolana” i wypłaceniu przez nią reparacji Ukrainie.
Jak państwo myślą – doczekamy się takich wyjaśnień? Wiem, wiem – to pytanie czysto retoryczne.