Wielkie rzeczy dzieją się na wschodzie Ukrainy. Ucieczka Rosjan to coś znacznie więcej niż porażka militarna. To kres postrzegania Rosjan jako potwornego niedźwiedzia, którego można się tylko bać.
Jest takie stare powiedzenie szachowe, że groźba jest znacznie gorsza niż jej wykonanie. O mądrości tej sentencji przekonuje się teraz boleśnie Putin, który w wyniku „specjalnej operacji wojskowej” na Ukrainie traci coś, co dla każdego wcielenia moskiewskiego państwa było ważne. Strach jaki wzbudza. Rosja, która nie najechała Ukrainy wciąż budziłaby respekt. Wciąż by się z nią liczono. Wszak to potęga, druga armia świata, globalne mocarstwo.
Rosja, która przegrywa wojnę, którą sama rozpoczęła już tak nie przeraża. Może to wciąż wielki niedźwiedź, ale wyleniały, stary, nieporadny i ze sztuczną szczęką, która czasem wypada w najbardziej nieodpowiednim momencie. Sami Rosjanie, nawet ci najbardziej zagorzali propagandziści, są w szoku. Czy efektem będzie wewnętrzne tąpnięcie, które następowało zazwyczaj po przegranych wojnach (tej z Japonią i tej Wielkiej), czas pokaże.
Historia uczy, że Putina czekają obecnie trudne chwile. Natomiast bez wątpienia zmieni się postrzeganie Rosji przez jej najbliższych sąsiadów. Poziom ich lęku przed Rosją właśnie drastycznie spadł. Kazachstan już wcześniej prowadził bardzo asertywną politykę wobec Moskwy, a stanie się zapewne jeszcze bardziej zuchwały. Mniejsze państwa z Azji Centralnej, islamskie i mówiące językami turkijskimi tym skwapliwiej będą się orientować na Turcję. A ona sama nie będzie zapewne tak ostrożna i dyplomatyczna, bo drażnienie Rosji jest – przynajmniej chwilowo – całkiem bezpieczne.
Dawne, radzieckie więzi znikną definitywnie. Prezydent Putin marzył o odwróceniu historii i odrodzeniu Związku Radzieckiego. Ale wygląda na to, że pogrzebał Związek Radziecki ostatecznie i bezpowrotnie. Chciał być drugim Piotrem Wielkim, ale raczej będzie drugim Gorbaczowem.
Igor Zalewski