Julia Matvienko to młoda Ukrainka, która musiała uciekać ze swojego kraju. Kobieta wraz z dziećmi przeżyła koszmar wojny. Strach i cierpienie nie były jej obce. Wraz z małymi dziećmi cudem przeżyła bombardowanie w Czernihowie. Ich dom został zniszczony przez falę bomb lotniczych dosłownie w sekundę. Fundament zaczął walić im się na głowę, a kobieta dosłownie zalała się krwią. Jak wspomina, sama nie wie w jaki sposób znalazła siłę, aby nagle wydobyć swoje pociechy spod gruzów. Potem trafiła do szpitala. Na szczęście wojenny koszmar zostawiła za sobą. Teraz przebywa w Porto, gdzie odnalazła spokój i bezpieczeństwo. Jednak zanim tam trafiła musiała przebyć długą drogę: - Pojechaliśmy z Czernihowa do Kijowa. Z Kijowa do Lwowa. Znalazła mnie we Lwowie wolontariuszka współpracująca z Portugalią. Pomogli nam z ubraniami, jedzeniem, zabawkami. Zawieźli do polskiej granicy w Medyce. Tam wolontariusze wsadzili nas do autobusu Przemyśl-Portugalia. Potem przejechaliśmy przez Niemcy, Francję, Hiszpanię i wreszcie dotarliśmy do Portugalii - opowiada nam wzruszona 31-latka.
W nowym miejscu czuje się spokojnie i bezpiecznie: - Jesteśmy w Porto. To niesamowite miasto. Ocean, palmy, dużo zieleni i obłędnie piękne drzewa o jasnych kolorach. Mewy chodzą ulicą z gołębiami - relacjonuje nam. I mówi, co najbardziej ją zaskoczyło w nowym miejscu: - Piękne domy, zadbane wąskie uliczki z kostką brukową, bardzo mili ludzie. Są tacy gościnni, przyjaźni i pozytywni, zawsze przytulają się i uśmiechają. Rodzina zabrała nas do swojego domu. Dom jest po prostu wspaniały - cieszy się pani Julia.