"Super Express": - Prezydent Komorowski chce polskiej tarczy antyrakietowej. To dobry pomysł?
Prof. Romuald Szeremietiew: - Oczywiście, że dobry! Tak jak dobrze jest być przystojnym, zdrowym i bogatym. Najpierw chciałbym zobaczyć pieniądze, które mają pójść na tę inwestycję. Wtedy będziemy mogli ocenić, czy to będzie rzeczywiście tarcza czy jakiś żywopłocik. Zatem podstawową kwestią jest - czy nas na to stać.
- Stać nas?
- To są koszty większe niż zakup samolotów wielozadaniowych - rzędu kilku miliardów dolarów - i trzeba je znaleźć poza budżetem MON. To, czy tyle wydamy, zależy od kilku czynników. Np. od tego, jak kompletna ma być tarcza. Czy system rakietowy, jaki zainstalujemy w jej ramach, będzie miał trzy zasięgi, jeśli chodzi o strącanie celów przeciwnika: krótki, średni i daleki. Na pewno też byłoby nam łatwiej, gdyby tarcza była elementem wspólnego systemu obrony przeciwpowietrznej. Wówczas decyzja musiałaby zapaść na szczeblu Sojuszu Północnoatlantyckiego.
- A jeśli to inwestycja niezależna?
- Wtedy nie ma szans realizacji. Zresztą Amerykanie przyjęliby to jako dowód, że jesteśmy państwem dostatecznie silnym i bogatym, aby zapewnić sobie możliwość obrony. Budżet zbrojeniowy USA jest ogromny, ale nie jest studnią bez dna. Amerykanie mogliby więc odpuścić sobie wydatki na obronę Polski. Mamy wprawdzie podpisaną z nimi umowę, ale umowy - w zależności od okoliczności - mogą być odwlekane, a nawet zrywane.
- Siergiej Markow na łamach "Super Expressu" zastanawia się, czy nie jest to jakiś podstępny sposób, aby pod przykrywką polskiego projektu przemycić amerykańską tarczę antyrakietową i odgrzać zimnowojenne emocje.
- Daj Boże, żeby miał rację! Amerykańskie pieniądze, sprzęt, fachowcy... możemy temu tylko przyklasnąć. A zagrożenie zimną wojną istnieje cały czas. W relacjach międzynarodowych nigdy nie będzie miło i przyjemnie, zwłaszcza gdy chodzi o relacje między mocarstwami światowymi.
- Jaki jest sens takiej tarczy?
- Ta pierwsza, "amerykańska" była ściśle związana z bezpieczeństwem Polski, bo USA musiały bronić swych żołnierzy i instalacji znajdujących się w Redzikowie. Obecny system amerykańsko-natowski nie przewiduje stałej obecności Amerykanów na naszym terytorium, bo rakiety będą w Polsce tymczasowo. Dlatego potrzebny jest system obrony, który stacjonowałby u nas na stałe. Lepiej mieć własny, niż być ciągle zdanym na obcą pomoc. Dziś obrona przeciwlotnicza Rzeczpospolitej jest w fatalnym stanie. Tarcza ma umożliwić obronę kraju przed atakiem z powietrza. Nie wiem jednak, dlaczego prezydent nie oświecił nas i nie powiedział wprost, o jakie zagrożenie chodzi.
Prof. Romuald Szeremietiew
Były wiceminister obrony narodowej