"Super Express": - Zgłosił pan swoją kandydaturę na urząd prezydenta Warszawy? Liczy pan na 1 proc. czy 2 proc. poparcia?
Romuald Szeremietiew: - Złośliwy pan jest. Chcę sprawdzić, na jakie poparcie może liczyć kandydat, za którym nie stoi żadna partia.
- Podpowiedziałem panu.
- Badania opinii publicznej mówią, że większość warszawiaków nie chce głosować na przedstawicieli partii politycznych. No i teraz zobaczymy, czy to się potwierdzi.
- Nie prościej byłoby zamówić sondaż: czy pan/pani chciałby/chciałaby, aby prezydentem stolicy został Romuald Szeremietiew?
- Badania opinii publicznej oddają stan nastrojów w momencie, kiedy są przeprowadzane. Bez wypróbowania w boju nie da się sprawdzić niczyjej kandydatury.
- Kto pana popiera?
- Komitet poparcia mojej kandydatury składa się głównie z przedstawicieli trzech środowisk: opozycjonistów z czasów PRL, naukowego i wojskowego.
- A nie przydałby się jakiś znany aktor czy sportowiec?
- Są takie osoby. Niedługo je ujawnię.
- Poza tym łatwiej by chyba było warszawiakowi z krwi i kości...
- Co to znaczy warszawiak z krwi i kości? Jeżeli Romuald Szeremietiew przez prawie dwa lata mieszkał na ulicy Rakowieckiej w areszcie śledczym, czy to jest dobre wkupienie się w łaski Warszawy? A mieszkałem tam za próbę obalenia ustroju.
- To ważne. Ale są też inne ważne kwestie dla mieszkańców, które wynikają ze spraw bieżących.
- W Warszawie mieszkam od 1990 roku. Znam udrękę przemieszczania się po mieście w godzinach szczytu.
- Prezydent miasta to samorządowiec do kwadratu. Czy pan ma jakieś doświadczenia pracy w samorządach?
- Mam duże doświadczenie w działalności społecznej, a to jest wystarczającym zapleczem dla działalności samorządowej. Moja biografia świadczy, że potrafię kierować dużymi zespołami ludzi, np. jako wiceszef MON, i że posiadam duże doświadczenie w działalności społecznej z czasów opozycji. Nie trzeba być samorządowcem z dziada pradziada, aby być dobrym prezydentem. Stefan Starzyński też nie był samorządowcem. Ale zostawił nam pragnienie zbudowania wielkiej i nowoczesnej Warszawy.
- Pana nazwisko jest kojarzone z kilkoma procesami...
- Byłem ścigany przez media i prokuraturę. Ale zostałem uniewinniony. Zarzut, który został mi postawiony - i który był bardzo nośny publicznie - to kwestie korupcyjne. Moje dobre imię oczyściły wyroki prawomocne i ostateczne. Sąd rozpatruje już tylko jedną kwestię i tylko dlatego, że ja ją założyłem. Świadkiem ma być pan prezydent Komorowski. Jeżeli tylko pojawi się w sądzie, będę całkowicie uniewinniony.
- Tomasz Nałęcz mierzył w fotel głowy państwa - było o nim trochę głośno - ale w odpowiednim momencie się wycofał, poparł odpowiedniego człowieka... i dziś ma ciepłą posadkę jego doradcy. Może pan też chce się do kogoś przytulić?
- Przytulam się tylko do żony. Chciałbym, aby mój kapitał wyborczy przełożył się na zwycięstwo albo na stałe poparcie.
- Czyli promocja nazwiska...
- Uważam, że wyrwano mnie podstępem z działalności publicznej, ale skoro pokonałem te przeciwności, to powinienem wrócić i robić to, na czym się znam. Zamierzam pełnić pewne funkcje publiczne.
Romuald Szeremietiew
B. minister obrony narodowej, poseł na Sejm III kadencji, doktor habilitowany nauk wojskowych, profesor KUL