Strach przed 500 plus
Kilka lat temu wyglądało na to, że dzięki 500+ kończy się stopniowo w Polsce bieda dzieci. Budziło to zresztą przedziwne lęki. Niektórzy liberałowie wieszczyli, że jeśli ludzie nie będą się bać nędzy - swojej i swoich dzieci, to nikomu nie będzie się chciało pracować. Wyzywano wielodzietne rodziny od “pięćsetplusów”. W mediach pojawiały się artykuły o rozwydrzonych małolatach, które nie umieją się zachować na plaży i załatwiają się na wydmach. W domyśle - plaża powinna być tylko dla tych, których zawsze było stać na wakacje. Nie dla biedoty.
Tymczasem przez lata koszty życia rosły nieustannie, a obsobaczane 500 plus zwaloryzowano tylko raz. Z czasem świadczenie traciło więc swój społecznie rewolucyjny urok, bo zjadała je inflacja.
Pół miliona dzieci żyje w biedzie
Teraz ubóstwo wśród najmłodszych znów rośnie. Pół miliona dzieci wychowuje się w rodzinach, w których brakuje nie tylko na wakacje, ale na najbardziej podstawowe wydatki - zakupy spożywcze, rachunki za prąd czy buty na zimę. Za chwilę to w te rodziny przywali najmocniej wzrost cen energii i ogrzewania. Statystyka jest bezwzględna - im więcej dzieci, tym jest trudniej. Nie przypadkiem tak niewiele par decyduje się na drugie czy trzecie dziecko.
Morawieckiego i Tuska łączy to, że lubią się chwalić gospodarczymi sukcesami Polski. Tyle, że słupki z rosnącym PKB to nie wszystko. Tak, Polska jest już dość zamożnym, europejskim krajem - więc tym bardziej żadne dziecko nie powinno chodzić w dziurawych butach. Stać nas na to, żeby każdy dzieciak w Polsce pojechał latem na kolonie. I stać nas na automatyczną, coroczną waloryzację świadczeń rodzinnych.