Piramidalne błędy
Niedawno byłem w Karpaczu na kongresie ekonomistów, który odbywał się w jednym z hoteli śp.Tadeusza Gołębiewskiego. Był to znakomity przedsiębiorca – który (w odróżnieniu od wielu) nie wchodził w układy z lokalnymi urzędnikami i politykami; robił swoje – często ostro się z nimi spierając, również po sądach. Czasem wygrywał, czasem przegrywał – ale robił swoje.
To będzie kiedyś podręcznikowy wzór dla polskich przedsiębiorców. Tak, jak śp.Hipolit Cegielski. W panelu n/t przyszłości Europy miałem przyjemność spierać się m.in. z p.prof.Grzegorzem Kołodką – ale nie o tym chce pisać, bo ta dyskusja nie daje się streścić w krótkim felietonie. Podzielę się tylko zdumieniem, że gdy wspomniałem w niej, iż nie ma żadnego problemu ze zwiększeniem liczby urodzin w Polsce – nikogo z dyskutantów to nie zainteresowało!! Tymczasem jest to problem zasadniczy – i wcale nie chodzi liczbę Polaków czy w ogóle ludzi. Chodzi o kształt piramidy demograficznej – pokazującej liczbę ludzi z danego rocznika.
Jeśli w Nigrze jednej kobiecie rodzi się średnio sześcioro dzieci, a w Korei Południowej 0,8 (czyli potrzeba pięciu Koreanek by urodziła się czwórka dzieci) jasne jest, że Republika Korei w dłuższym dystansie przegra z Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna, gdzie jednej Koreance rodzi się dwójka dzieciaków.
Nie! Nie przegra dlatego, że tych z Północy będzie więcej! Przegra, bo jeśli rodzi się mało dzieci, to dorośli nadmiernie je rozpieszczają i dzieci wyrastają na osobników niezdolnych do stawiania czoła przeciwnościom losu. Przegra – bo jeśli zamiast piramidy rośnie blok demograficzny lub piramida stojąca na czubku to zamiast normalnych związków powstają małżeństwa rówieśnicze, które po kilkunastu latach się rozpadają. A są i inne powody.
Zaradzenie temu jest naprawdę bardzo łatwe – wymaga tylko dwóch drobiazgów:
1) Całkowitej likwidacji komunistycznej zasady, że „wszystkie dzieci są nasze” (to znaczy państwowe...). Dzieci muszą należeć do rodziców, którzy muszą wiedzieć, że to są ICH dzieci. I to oni decydują, czego się uczą, jak się leczą itd. Bo po co wychowywać cudze dzieci?
2) Likwidacji systemu emerytalnego. Ludzie muszą wiedzieć, że na starość będą ich utrzymywały ICH dzieci. Bo dziś każdy liczy, że nie musi mieć dzieci, bo przecież „będzie emeryturka” - a więc będą mnie utrzymywać dzieci sąsiada.
Tyle, że sąsiad myśli tak samo...
Ludzie mówią, że to dziś „niemożliwe”.
No, to wyginiemy – i na nasze miejsce przyjdą Nigryjczycy.