Robert Service

i

Autor: archiwum se.pl

Robert Service: Zaczadzenie komunizmem trwa

2013-03-05 3:00

W 60. rocznicę śmierci Stalina specjalnie dla "SE" wybitny historyk prof. Robert Service.

"Super Express": - 60 lat temu umarł Józef Stalin, najokrutniejszy obok Hitlera zbrodniarz XX wieku.

Prof. Robert Service: - Okrutny, krwawy i mściwy, ale wbrew częstemu przekonaniu bynajmniej nie był nieokrzesanym prostakiem. Niestety, gdyż w takiej sytuacji rządziłby krócej i nie byłoby tylu ofiar. Był wyjątkowo kompetentnym politykiem. Gdyby był bohaterem literackim, przedstawialibyśmy go jako niemal psychopatycznego mordercę, ale jednak wybitnie inteligentnego. Przy tym zajmował się wieloma rzeczami naraz...

- W PRL opisywano go nawet jako wielkiego językoznawcę.

- Kult był groteskowy, ale Stalin naprawdę wtykał nos niemal we wszystko. W niektórych sprawach był jednak żenująco słaby, np. jako mówca. Zwłaszcza w porównaniu z Leninem czy Trockim. Potrafił jednak budzić posłuch, wydawać rozkazy. Jeszcze przed erą terroru. Co ciekawe, Stalin nie był wcale tak wielbiony i poważany, jak się uważa. Bez porównania mniej niż Hitler w Niemczech. Tam entuzjazm tłumów był autentyczny. Jego legendę zbudowało dopiero zwycięstwo nad III Rzeszą.

- Rzeczywistość rewolucji, w której wyrastał na lidera, opisuje pan jako brutalniejszą wersję Dzikiego Zachodu.

- Tak, to, co znamy z westernów, jest wręcz zabawą w porównaniu do Rosji czasów rewolucji i walk o władzę. Na wielu terytoriach nikt po prostu nie rządził, prawo nie istniało. Do tego spiski zachodnie i wschodnie. Wystraszeni dyplomaci i dziennikarze uciekli. Kto przybył na ich miejsce? Awanturnicy, wariaci, szpiedzy, radykałowie, poszukiwacze przygód itp.

- Częścią tej grupy byli lewicowi dziennikarze bądź pisarze z Zachodu.

- Co ciekawe, niektórzy żyjąc później na Zachodzie, uważali, że komunizm świetnie pasuje do Rosji, ale nie sprawdzi się na Zachodzie. To dość wygodne (śmiech). Najdziwniejsze było jednak nie zaczadzenie komunizmem w latach 20., ale później. Kiedy wiadomo już było o rozmiarach terroru Stalina, o tym, jak wyglądał komunizm w innych krajach. Inteligentni ludzie wygadywali takie bzdury, jakby im "odbiło".

- Skąd ta naiwność?

- Zawsze będzie istniał taki typ człowieka, który rozczarowanie własnym krajem przełoży na zaślepione uwielbienie jakiegoś odległego ideału. Widzimy to zaczadzenie na Zachodzie i dziś. Stąd te fascynacje Che Guevarrą, Chavezem, Trockim. Kiedyś Stalinem. Nawet w Polsce są zapewne młodzi, którzy przebąkują o komunizmie.

- Bywają. W większych grupach spotkałem ich jednak na Zachodzie.

- To oczywiste. Dla tych młodych czy intelektualistów, o których wspomniałem, jest to coś w rodzaju "egzotycznej turystyki umysłu". Oczywiście kiedyś dochodziła do tego silna propaganda, programowanie gości z Zachodu. Sam doświadczyłem takich starań w latach 60. (śmiech). Do dziś są ludzie, którzy negują rozmiar zbrodni komunizmu. Tak jak są ci, którzy negują rozmiar zbrodni Hitlera. Historycy muszą więc wciąż prowadzić krucjatę, przypominając, czym był komunizm. Tym bardziej po tym, co się dzieje w Rosji.

- To znaczy?

- W latach 90. wydawało się to niemożliwe, ale pod rządami Putina nastąpiła restytucja wielu elementów komunistycznej Rosji. To szczęśliwie wolny kraj, ale nieszczęśliwie dla samych Rosjan wolny niewystarczająco. To symboliczne, że Putin potępił Stalina, ale zarazem odrzuca krytykę i uznanie win KGB. Problemem nie jest jednak sam Putin.

- A kto?

- Autorytarna grupa interesu, która go otacza. Oni i po Putinie nie zmienią sposobu rządzenia. To przykre, ale zmiana będzie zapewne możliwa dopiero wtedy, gdy ceny ropy i gazu spadną na tyle, że zaczną się niepokoje społeczne. Wtedy powszechna korupcja i niekompetencja obecnych władz ujawni się spod przykrycia, jakim są dziś pieniądze z górki cenowej obu surowców. Putina słusznie martwią protesty z ostatnich 2-3 lat. Mają miejsce teraz. Jak silne będą, gdy pieniędzy będzie mniej?

- Wspominał pan o swojej pierwszej wizycie w ZSRR. Kiedy to było?

- Długo po stalinizmie, pod koniec lat 60. To była sowiecka Białoruś. Dla młodego Brytyjczyka zdumiewające doświadczenie. Schizofreniczne państwo.

- To znaczy?

- Z jednej strony wszystko ustawione według precyzyjnych zasad i przepisów, bardzo represyjnie egzekwowanych. Pod groźbą, na rozkaz. Z drugiej kompletny chaos i bałagan. Zdobycie najprostszych rzeczy wymagało gigantycznego wysiłku. Na początku zaprzyjaźniałem się z ludźmi, np. w akademiku. Później okazywało się, że niektórzy mieli kłopoty z powodu zbyt bliskich kontaktów z obcokrajowcem.

- Wracając do Rosji czasów rewolucji... Niektórzy twierdzą, że Piłsudski zrobił błąd, nie pomagając rosyjskim białym przeciwko bolszewikom. Później była sowiecka okupacja, Katyń...

- Piłsudski był w trudnym położeniu. Przywódcy białych Rosjan byli zdecydowanie przeciwni niepodległej Polsce. Byli imperialistami, co nie podlega dyskusji. Z drugiej strony zagrożeniem dla niepodległości byli też bolszewicy. W tamtym czasie biali po zwycięstwie mogli jednak liczyć na wsparcie swoich interesów przez Zachód...

- Czyli np. opowiedzenie się przeciwko polskim interesom...

- Właśnie. Sowieci byli zaś postrzegani jako zagrożenie przez wszystkich. Rosja Sowiecka była dla Piłsudskiego mniejszym złem. Wsparcie białych przez Polskę nie miało jednak sensu, jeżeli nie był zainteresowany tym Zachód. A w pewnym momencie już nie był. Ważna była odbudowa gospodarki i podpisanie traktatów handlowych z Rosją Sowiecką. A nie misja ratowania białych. Nawet jeżeli ideologicznie nienawidzili komunizmu.

Prof. Robert Service

Historyk, uniwersytety Oxford i Stanford