Robert Kwiatkowski

i

Autor: Artur Hojny

Robert Kwiatkowski: Platforma zaczęła się bać Kwaśniewskiego

2013-02-07 7:00

Robert Kwiatkowski, były prezes TVP, specjalnie dla SE24.tv:

"Super Express": - Dlaczego odszedł pan z biznesu? Zarabiał pan 100 tysięcy miesięcznie, a teraz doradza za darmo Palikotowi?

Robert Kwiatkowski: - Po pierwsze, nie zarabiałem 100 tysięcy. W biznesie nie ma pensji, są inne formy. Po drugie, z biznesu nie odszedłem. Zmieniłem tylko półkę z managementu na doradcę.

- Dlaczego do Palikota?

- Bo to człowiek i formacja, którym o coś w tym kraju chodzi.

- Ludzie mówią, że są kompletnie bezideowi.

- To znaczy, że nie rozumieją Palikota ani ludzi z Ruchu.

- Jaka więc idea przyświeca Palikotowi?

- Ma dwie. Wolność i równość.

- Interesuje mnie, jak pan doradza Palikotowi. Nieoficjalne rozmowy mogą wyglądać tak: "Robert, weź mi doradź, co mam zrobić z tą Grodzką. Czy nam zaszkodzi jako wicemarszałek, czy pomoże?".

- Powiedziałbym: "Januszu! To nie jest sprawa trików, tylko wartości. I od tego trzeba zacząć. Tu nie chodzi o to, kogo znaleźć na miejsce Nowickiej. Tylko o to, jak zasady wolności i równości, radykalnie pojmowane, wprowadzić do publicznej debaty".

- Wolność wolnością, a sondaże sondażami. Nie spadnie przez Grodzką? Grodzka na sztandarach może w dość konserwatywnym społeczeństwie trochę odstraszać elektorat.

- Różnie się polskie społeczeństwo opisuje. Palikot i ja mówimy, że to jest społeczeństwo w drodze, które musi się zmienić. Jeśli w Wielkiej Brytanii premier konserwatystów, czyli odpowiednika PiS, przekonuje swoją partię i społeczeństwo do małżeństw homoseksualnych, to znaczy, że my mamy się nad czym zastanawiać.

- Pan jest znanym heterykiem. Po co panu te małżeństwa homoseksualne?

- Żeby wszyscy ludzie byli równi.

- A nie są?

- No oczywiście, że nie są. Niech się pan zainteresuje losem homoseksualistów, transseksualistów, wszelkich innych mniejszości. Narodowych, wyznaniowych.

- A czy nie mamy takiego prawa, że jeśli jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana, to może dochodzić swoich racji? Pamiętam proces homoseksualisty, który był wyzywany od pedałów, i wygrał.

- Po pierwsze, trzeba odwagi, po drugie, nie zawsze się te procesy wygrywa. Po trzecie, od czego są politycy? Jesteśmy mocni w gębie, mamy wszystko zapisane, mówimy o szlachetnych wartościach, tylko jaka jest rzeczywistość? I o to chodzi z Anną Grodzką.

- Społeczeństwo w drodze ma przeżywać też legalizację marihuany? Pamiętamy sprawę Stasia, który popełnił samobójstwo. Jego matka powiedziała, że zabił się, bo palił marihuanę. A Palikot zdaje się mówić - marihuana jest dla was i waszych dzieci!

- Palikot nie zachęca do palenia marihuany. On mówi, żeby pod nadzorem i kontrolą marihuana była legalna.

- A może trzeba zakazywać po to, żeby nasze dzieci żyły? Ja mam 14-letniego syna...

- Ja mam 18-letnią córkę i też nie chciałbym, żeby miała takie problemy.

- Pali marihuanę?

- Oczywiście nie. I mam nadzieję, że nie pije alkoholu i nie pali papierosów.

- Czyli doradca Palikota mówi: moja córka nie pali marihuany i nie chcę, żeby paliła. A jednocześnie mówi, żeby marihuana była legalna?

- Nie ma tu sprzeczności, ponieważ i palenie papierosów, i picie alkoholu jest skutkiem, objawem problemów, jakie ludzie mają. Także młodzi. Wracając do matki Stasia, ja bym zapytał - skąd ona wie, że to była czysta marihuana? Może była zanieczyszczona? Gdyby była w aptekach, to problemu by nie było.

- Wróćmy do związków partnerskich. Pan jest odpowiedzialny za związek partnerski Palikota z Kwaśniewskim. (śmiech)

- Chciałbym, żeby tak było. Chciałbym także wspólnych list do europarlamentu. Ale nie tylko. Jest potrzebne porozumienie sił na lewo od PO-PiS-u. Od monopolu na władzę i opozycję.

- W dzisiejszym wywiadzie dla "Polityki" Kwaśniewski powiedział: "Ogórek napisał, że wszystkich dotyczy zasada, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, z wyjątkiem polityków. W ich przypadku nie wchodzi się dwa razy w te same ścieki. Nie wiem kogo by drugi raz ciągnęły te same ścieki". To nie jest wypowiedź człowieka, który ma ochotę na politykę.

- Polityka jest przez niektórych, mam wrażenie, że też przez Kwaśniewskiego, postrzegana jako obowiązek. To są ludzie, którzy mają swój dorobek, uznanie i pieniądze. Do szczęścia im wiele nie potrzeba. A jednak poczuwają się do odpowiedzialności za los kraju, los lewicy. To motywacja, która mogłaby ewentualnie Kwaśniewskim kierować, gdyby chciał zaangażować się w odbudowę pozycji centrolewicy w Polsce.

- Czyli Kwaśniewski w poczuciu odpowiedzialności wejdzie do tego samego ścieku?

- Jak pan chce porozmawiać o ścieku w polityce, proszę zaprosić pana prezydenta Kwaśniewskiego. Ja uważam, że polityka ma w życiu publicznym sporo do odegrania, zwłaszcza w Polsce. Jesteśmy społeczeństwem na dorobku i tu jeszcze wiele może się zmienić. I to na lepsze.

- Mam nadzieję. Ale czy Aleksander Kwaśniewski ma szansę powrotu do polityki? Po słynnej goleni prawej i chorobie filipińskiej?

- Ludzie kochają Kwaśniewskiego niezależnie od licznych przywar, jakie można mu przypisywać.

- Ma chyba tylko jedną przywarę.

- Pan nie chce do tego wrócić, ale ja przypomnę sprawę wyższego wykształcenia i problemów z tym związanych.

- Kłopoty z pamięcią były.

- Nie, to były kłopoty z interpretacją faktów. Ale niezależnie od tego ludzie nie tylko zaakceptowali go jako prezydenta, nie tylko go pokochali, ale jeszcze uznali, że zwłaszcza w porównaniu z Lechem Wałęsą, już nie wspominając o następcach, to jest człowiek gruntownie i wszechstronnie wykształcony.

- Ile procent Kwaśniewski może zagwarantować w wyborach?

- To nie jest targ, na którym się ustala ceny. To jest klasyczny przypadek polityka, który nie tylko ma coś krajowi do zaoferowania, ale też lubi ludzi. I ludzie to czują. I nie ma w tej chwili na scenie drugiego takiego.

- Czy Kwaśniewskiemu nie przeszkodzi to, że jednak za bardzo lubi niektórych oligarchów?

- Ale to na coś się zdecydujmy. Zaczął pan bez przekąsu rozmowę ze mną od pieniędzy. Czego pan się spodziewa? Że były prezydent uda się do pustelni i zacznie głodówkę w jakiejś intencji?

- Pan twierdzi, że gdyby Kwaśniewski wrócił do polityki, zdobyłby numer jeden w następnych wyborach parlamentarnych?

- Nie tylko ja tak uważam. A skąd się nagle wzięły te wszystkie rewelacje na temat Kwaśniewskiego? Sprzed paru lat? Platforma zaczęła się bać. Że zacytuję premiera Tuska: "Jest z kim przegrać!".

- Czyli te publikacje są inspirowane przez wrogie Kwaśniewskiemu siły?

- Pan to ubiera w formę ironii. Ale niech pan powie, jak inaczej wytłumaczyć, że jego praca dla Nazarbajewa czy Kulczyka znana od wielu lat stała się nagle wydarzeniem dnia? Co takiego się wydarzyło? Dyktator był nie mniej krwawy rok czy dwa lata temu. Historia z Kuczmą pokazuje, że to może się przydać.

- Nałęcz o Kwiatkowskim w "Życiu Warszawy": "(...) musiałem zmienić zdanie o ludziach, których wcześniej uważałem za przyzwoitych, m.in. o panu Kwiatkowskim, Czarzastym i pani Jakubowskiej". Jakie ma pan teraz stosunki z prof. Nałęczem?

- Żadne i chciałbym, żeby tak pozostało.

- Spotykacie się?

- Na sali sądowej. Wytoczyłem mu proces za wywiad w "Życiu Warszawy". Efekt jest taki, że mnie pan Nałęcz musiał przeprosić.

- Czyli macie już naprawione relacje?

- Tak, ale nie zmieniło to mojego złego zdania o prof. Nałęczu. Uważam go za karierowicza.

- Teraz pan będzie miał proces.

- Ale ja jestem w stanie udowodnić, że pan Nałęcz myśli przede wszystkim o karierze.

- Każdy myśli o karierze.

- Ale on myśli w sposób szczególny. To jedyny znany mi polityk, który w jednej kampanii prezydenckiej pracował dla dwóch kandydatów niemal równocześnie.