Robert Biedroń: Myślę o byciu prezydentem Polski

2014-12-23 3:00

Rozmowa z prezydentem Słupska Robertem Biedroniem o jego politycznych ambicjach i możliwości ubiegania się o urząd Prezydenta RP.

"Super Express": - Mówi się, że Polacy to nietolerancyjny naród, zaściankowy. Tymczasem pan został prezydentem Słupska i to pomimo że jest gejem. Jak to wytłumaczyć?

Robert Biedroń: - Nie zostałem wybrany dlatego, że jestem gejem. Zresztą w ogóle nie podkreślałem tego w kampanii, bo sądzę, że to ludzi w ogóle nie interesuje. Kwestia mojej orientacji seksualnej nie była tematem moich spotkań z wyborcami w Słupsku. Rozmawialiśmy o dziurach w drogach, o subwencjach dla szkół, mojej wizji miasta, ale nie o tym, że jestem gejem.

- Ale były przypadki, że słupszczanom puszczały nerwy i wytykali panu homoseksualizm.

- Zdarzyło się to tylko dwa razy. Kiedy poszedłem kibicować lokalnej drużynie piłkarskiej - Gryfowi Słupsk. Wtedy część kiboli zaczęła krzyczeć w moją stronę i obrażać. To był stek homofobicznych haseł w stylu "ciota, pedał" etc. Ale po pierwszej turze wyborów spotkałem jednego z tych kibiców, który powiedział mi, że widział mnie na stadionie jako jedynego spośród ośmiu kandydatów na prezydenta. Dodał, że nie spodziewał się, że przyjdę i miałem jako jedyny jaja, żeby przyjść na mecz. Zagłosował na mnie w II turze. Drugi przypadek dotyczył starszej pani, która krzyknęła do mnie na ulicy, że na geja i Żyda nie będzie głosowała, bo oddaje swój głos tylko na Polaków. To było trochę przykre, ale oswoiłem się już z tym.

- A Krzysztof Śmiszek, czyli pański partner? Jak przyjął wygraną?

- Oczywiście cieszył się. Kiedy zadzwonił z gratulacjami, popłakałem się. Krzyś jest ze mnie dumny. Co prawda nasza miłość będzie trochę na odległość, bo nie zamieszka ze mną w Słupsku, tylko zostaje w Warszawie. Ale od czego jest Skype i wolne weekendy. Będziemy się odwiedzać jak najczęściej.

- Dołujący w sondażach Janusz Palikot po pana wygranej zaprosił pana do klubu i zapytał: "Robert, jak ty to zrobiłeś?". I co pan mu powiedział?

- Skąd pan to wie? (śmiech). Rzeczywiście tak było. To było zamknięte spotkanie w cztery oczy. Janusz chciał wiedzieć, jak się wygrywa wybory. Udzieliłem mu kilku porad. Nie będę o tym mówił, bo nie zdradza się prywatnych rozmów.

- W Sejmie mówi się, że do końca nie wierzył pan w wygraną i tak naprawdę wcale nie chciał wygrać.

- To nieprawda. Chciałem bardzo wygrać i wierzyłem od samego początku do końca w wygraną. Jeśli się nie wierzy, to się w ogóle nie powinno startować i tyle.

- Trzy konkretne kwestie, którymi się pan zajmie w Słupsku, to?

- Na pewno nie będę zdejmował krzyży ani portretów Jana Pawła II. Nie mam zamiaru walczyć z religią. Będę za to toczył walkę z bezrobociem, wykluczeniem społecznym czy dbał o rozwój edukacji. Chciałbym, aby młodzi ludzie nie wyjeżdżali ze Słupska. Chcę zbudować Instytut Zielonej Energii, zrobić reformę w subwencjach oświatowych i doprowadzić do restrukturyzacji ratusza, bo dotąd generował on wiele kosztów. Muszę przy tej okazji powiedzieć, że jako prezydent będę udzielał też ślubów cywilnych. I z wielką zazdrością będę spoglądał wtedy na pary. Mam jednak nadzieję, że kiedyś doczekam momentu, kiedy i ja będę mógł zawrzeć związek formalny i poślubić Krzysia. To jest moje wielkie marzenie.

- A jak urzędnicy pana przyjęli w pracy?

- Oj, urzędniczki płakały z radości na mój widok i gratulowały wyniku. Z kolei od Magdy Gessler dostałem wielki czekoladowy tort. Miłe jest też to, że ludzie mnie zaczepiają na ulicy, składają gratulacje. To jest też ogromna odpowiedzialność i zrobię wszystko, aby nikogo nie zawieść.

- Niektórzy na lewicy widzą pana w roli prezydenta Polski.

- Jeszcze za wcześnie. Postawiłem sobie na razie ambitne zadanie zmiany Słupska. Chciałbym rządzić dwie kadencje, czyli osiem lat. To jest tak: jakiś czas temu nie sądziłem, że będę posłem. Dziś, że prezydentem Słupska. A za osiem lat? Kto wie. Niczego w życiu nie można wykluczyć. Także tego, że kiedyś wystartuję na prezydenta Polski.

- Święta tuż-tuż. Co w planach?

- Spędzę je po raz pierwszy od kilku lat w Polsce. Zaprosiłem do Gdyni moją ukochaną mamę, siostrę i brata. Będzie więc rodzinnie. Zrobię pierogi z grzybami, bo to mój specjał. W tym roku będzie też u mnie choinka, będę śpiewał kolędy. Uwielbiam to robić. Znam je w kilku językach. Najbardziej lubię "Cichą noc".

- A sylwester?

- Na rynku w Słupsku. Będę gotował z Magdą Gessler bigos. Zapraszam wszystkich na to wielkie wydarzenie. Spróbujemy pobić rekord Guinnessa nie tylko z bigosem, ale też z lizakami. Będziemy lizali jak największą liczbę lizaków. Ja oczywiście też.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail