Kamila Biedrzycka: Premier przekonuje, że podatek od reklam ma być progresywny, że najmniejsze media nie będą go płacić. Posłowie Jarosława Gowina zapowiadają sprzeciw, jest także krytyka ze strony Unii Europejskiej. Polska pójdzie drogą Węgier?
Robert Biedroń: Morawiecki nawija makaron na uszy dla naiwnych. Nie bądźmy głupi, nie bądźmy jeleniami – przecież oni chcą zedrzeć pieniądze przede wszystkim z mediów, które są dla PiS niewygodne, które PiS krytykują, które są niepokorne. Taki jest cel tego podatku. Gdyby chcieli uderzyć w wielkich gigantów internetowych, to projekt tej ustawy zostałby skonstruowany zupełnie inaczej. W Unii Europejskiej, w OECD pracuje się nad takimi pomysłami i to, co przedstawił PiS nie odzwierciedla ducha opodatkowania gigantów.
- Mamy do czynienia z początkiem zamachu na wolność słowa w Polsce?
- Jeżeli tak dalej pójdzie, to będziemy mieli drugie Węgry. Przypomnę, że ostatnia afera, faceta z ugrupowania Victora Orbana, który uczestniczył w gejowskiej orgii, nie została w ogóle przedstawiona przez węgierskie media. Dlaczego? Bo na Węgrzech nie ma już wolnych mediów. Węgrzy więc nie dowiedzieli się o seksaferze z udziałem ich europosła. Jeśli więc chcemy powtórkę z Węgier, to Morawiecki z Kaczyńskim nam takie Węgry w Polsce urządzą. Ja jednak wolałbym, żeby media patrzyły na ręce polityków. Ja wielokrotnie obrywałem, także od „SE”, ale taka jest wasza rola. Media muszą być niezależne i muszą mieć komfort zaglądania wszędzie tam, gdzie politycy nie chcą żeby zaglądano. W XXI w. nie wyobrażam sobie innego modelu. Choć Kaczyński chciałby wrócić do czasów sprzed ponad 30 lat, kiedy to władza kontrolowała wszystko i mieliśmy media w służbie jedynie słusznej partii.
- A jest pan zwolennikiem pomysłu Koalicji Obywatelskiej, która chce zlikwidować kanał informacyjny TVP?
- To jest kompletnie głupie i nie służy niczemu dobremu. Przypomnę, że 30 proc. mieszkańców naszego kraju nie ma dostępu do innej telewizji i innego radia niż publiczne. W ten sposób całkowicie odcięlibyśmy ludzi od informacji i jakiejkolwiek komunikacji. Chodzi o to, żeby te media publiczne po prostu dobrze funkcjonowały. Chciałbym, abyśmy mieli takie standardy jak w brytyjskim BBC czy u belgijskiego nadawcy publicznego. Da się zrobić takie media, tylko trzeba politykom zabrać zabawki. Tak długo, jak politycy majstrują przy mediach publicznych czy spółkach skarbu państwa, tak długo mamy patologie.
- To prawda, że są plany powiązania wypłaty środków unijnych z praworządnością rozumianą także jako dbałość o wolność słowa?
- Na zbliżającej się sesji Parlamentu Europejskiego na początku marca jako Lewica złożymy taki wniosek żeby poszerzyć art. 7 nie tylko o kwestie ograniczenia praw kobiet, ale także o ograniczenie funkcjonowania mediów w Polsce. W grę wchodzi tutaj także kwestia równej konkurencji, bo jeśli zostałby jeden, podporządkowany władzy operator, to w Polsce de facto nie będziemy mieli wolnych mediów (…) będziemy przez 24 godziny oglądali Dudę, Morawieckiego i Kaczyńskiego. Ja takiej Polski nie wytrzymam.
- Jest zapowiedź Jarosława Gowina i jego stronników, że nie poprą takiego projektu ustawy. Zjednoczona Prawica przetrwa?
- To jest kolejna odsłona tego niekończącego się brazylijskiego serialu. W czasie pandemii, kiedy ludzie tracą pracę, boją się o swoje życie oni zachowują się jak chłopcy w krótkich spodenkach, okładający się po głowach łopatkami w piaskownicy. To nierozsądne. Zjednoczona Prawica powinna zająć się rządzeniem, a nie dzieleniem między sobą stołków. Jako rządzeni oczekujemy, aby rząd w czasie tej wyjątkowej próby zachowywał się dojrzale. Dla mnie to jest kompletnie niezrozumiałe! Oni dziś powinni zakasać rękawy i pokazać, że są mężami stanu, którzy dbają o emerytów, rencistów, przedsiębiorców, uczniów, lekarzy. O tych wszystkich, którzy dzisiaj ciężko pracują żeby jakoś ratować nasze życie i zdrowie i naszą gospodarkę. Tymczasem ci, którzy powinni być kapitanami tego okrętu idą na kompletne zwarcie i konfrontację. Chłopcy w krótkich spodenkach. I tyle.